piątek, 4 grudnia 2015

29 ♥

~Michalina
-Ala, sprawiasz obecnie wrażenie najniegrzeczniejszej córki na świecie - powiedziałam stanowczo do mojej córki. Zostało niecałe czterdzieści minut do ceremonii, a ona jakoś nie może się najeść. Od chrzcin Ali minęły cztery miesiące, mamy lipiec i jeden z najważniejszych dni w życiu mojej siostry i mojego przyjaciela. 
-David weźmiesz ją, proszę, sama muszę iść ubrać sukienkę- uśmiechnęłam się do chłopaka
-Musisz wyglądać zajebiście, żeby Andrzejowi opadła szczena jak Cię zobaczy- zachichotał, a ja rzuciłam krótkie "Kocham Cię stary" i przytuliłam go. Spotkam go dzisiaj. Wiem to, doskonale zdaję sobie z tego sprawę. Ubierając sukienkę spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Wydoroślałam. I bardzo się z tego cieszę. Jedyne czego się boję to spojrzeć Andrzejowi w oczy. Malując usta uśmiechnęłam się do siebie. Wyglądałam pięknie. Wychodząc z pokoju poczułam Davidowy wzrok na sobie. 
-Strzałkowska, gdybym nie był gejem, dawno bym cię przeleciał- zachichotał, a ja popatrzyłam na niego z politowaniem. Czasem był za szczery. I tak go za to uwielbiałam.
Zabierając z domu ostatnie rzeczy wyruszyliśmy w drogę do Kościoła. Ślub miał odbyć się w Spale, gdzie to wszystko się zaczęło, ale niestety ostatecznie Maryśka stanie się Marysią Winiarską w kościele w Łodzi.
-Wszystko skazuje na to, że zrobimy wielkie wejście- powiedział chłopak odpalając samochód
-Ala, tylko Cię proszę, bądź grzeczna-  uśmiechnęłam się do córki, na co ona odpowiedziała mi rechotem. Do kościoła zajechaliśmy z minimalnym spóźnieniem, ale jednak. Msza już się zaczęła, a przed nami wielkie wejście, już mi wstyd. Wkładając Alę do wózka ruszyliśmy w stronę kościoła. Dzięki temu, że drzwi były otwarte mogłam zobaczyć Maryśkę. Wyglądała co najmniej pięknie. Co ja mówię, wyglądała cudownie. Wchodząc po schodach narobiliśmy niemały hałas, bo młodej Wronie wypadła grzechotka, co poskutkowało głośnym płaczem. David biorąc ją na ręce uspokoił sprawę. Zobaczyłam go. Od tak długiego czasu znowu mogłam go zobaczyć. Poczułam jakbym miała zaraz zemdleć. Nadal kocham go tak mocno, a teraz podeszłabym najchętniej do niego i go pocałowała, jak kiedyś. Ale nie mogę. Myślałam, że z czasem serce przestanie przyśpieszać na jego widok, ale jednak. Patrzyliśmy się na siebie przez cały czas. Ale się opamiętałam. Usiadłam kilka ławek dalej od niego witając się przy okazji z moimi rodzicami. Nie mogłam się napatrzeć na ich dumę. Mama nie ukrywała swojego wzruszenia. Popatrzyłam jeszcze raz na Andrzeja. W tym momencie chciałabym oddzielić teraźniejszość od przeszłości. Wsłuchując się w słowa księdza patrzyłam na moją siedmiomiesięczną córkę i zastanawiałam się co by teraz było, gdyby siatkarz mnie nie zdradził. Czy bylibyśmy teraz szczęśliwą rodziną? Stalibyśmy teraz razem, a nie osobno, rzucając sobie tylko ukradkowe spojrzenia. Nie wiem jak to wszystko sobie dotychczas wyobrażałam. Uważałam, że skoro mnie zdradził nie jestem już mu potrzebna? Że mogę bez niego istnieć? Że wcale niczego mi nie brakuje? Że to wcale nie jest połowiczne czy odłożone na bok jak stara zabawka? Chodziłam, śmiałam się, obserwowałam jak rozwija się nasz największy w życiu skarb, ale jednak zawsze było to coś. Jakaś nagła świadomość, że to co obecnie masz to nie wszystko. Potrzebujesz jeszcze czegoś bardzo ważnego w życiu.


~Andrzej

Stałem w moim salonie i przyglądałem się zdjęciu, które stało na komodzie. Przez cały ten czas nie schowałem go. Stało tak jak zawsze. Ja z Michaliną na festiwalu kolorów. Zaledwie kilkadziesiąt dni przed tym jak z płaczem rzuciła we mnie pierścionkiem i odeszła. Nadal nie wiem czemu byłem takim idiotą i chyba się nie dowiem.
Byliśmy wtedy szczęśliwi. Słowo byliśmy było tutaj kluczowe. 
Dzisiaj ślub Michała i Maryśki. Pewnie zobaczę młodszą Strzałkowską. Po tylu miesiącach. Przez ten cały czas widzę ją tylko na zdjęciach na instagramie jej i tego całego Davida. Swoją drogą on jest zakochany w małej Ali, widzę to. Nie wiem czy to tylko moja chora wyobraźnia, ale jest ona do mnie strasznie podobna. Co najdziwniejsze. Ponad tydzień temu na koncie Michaliny pojawiło się zdjęcie pod którym zawitał komentarz "Cały Andrzej". Nie wiedziałem co mam myśleć. Ponownie wchodząc w to zdjęcie komentarza już nie było. Pewnie Michalina go usunęła. Zdjęcie i tak widniało już na mojej tapecie w telefonie.
Zanim się zorientowałem to był czas, w którym musiałem się ubierać aby zdążyć na ślub przyjaciela.
Przed kościołem stali już państwo młodzi i witali gości. Marysia wyglądała prześlicznie. Winiar kiedy tylko na nią patrzył rozpływał się i wyglądał jakby był w innym świecie. Zająłem miejsce w ostatniej ławce. Muszę wyjść zaraz po zakończeniu ceremonii, żeby pomóc Mariuszowi, który pełni dzisiaj funkcję świadka. Jestem pewny, że jeden bagażnik w samochodzie nie starczy na wszystkie dzisiejsze prezenty. Podszedłem do Marysi, strasznie się denerwowała. Podszedłem do niej rzucając krótki uśmiech. 
-Ona będzie?- spytałem z nadzieją
-Powinna zaraz być z małą- uśmiechnęła się, co poczuję jak ją zobaczę?
-Tak poza tym, mimo tych fotografów i wszystkich, nagrałbyś ode mnie z telefonu krótki filmik na snapa?- poprosiła mnie wręczając swój telefon. Nawet teraz miała go przy sobie? Wiedziałem, że była pozytywnie uzależniona od internetu jak ja no, ale.
-Jasne a jaki masz kod?
-Data urodzenia Twojej córki- palnęła a gdy zdała sobie sprawę co powiedziała zbladła.
-Maryśka o czym ty mówisz?
-Ja.. Ala to Twoja córka.
-Ale- nie zdążyłem już nic powiedzieć bo tata Strzałkowskiej powiedział, że zaraz zaczynamy.
-2712- powiedziała kod oddalając się. Dwudziesty siódmy grudnia? To przecież moja data urodzenia.  Z głową pełną pytań usiadłem w ostatniej ławce. Ceremonia się rozpoczęła a ja nigdzie nie widziałem Michaliny. Po dobrych dziesięciu minutach weszła razem z Alą i Davidem. Nie mogłem oderwać od niej wzroku. Może jeszcze wszystko będzie dobrze? Maryśka by mnie przecież nie okłamała. Ale jest jeszcze jeden problem. David. Kim on jest? Wiem jedno, chcę się tego wszystkiego dowiedzieć, dzisiaj! Próbowałem skupić się na ceremonii, ale nie mogłem, po prostu nie mogłem. Nie oderwałem od niej wzroku przez całą mszę. 

~Michalina
-Twój ślub też będzie taki piękny, uwierz kochanie- usłyszałam słowa mamy kiedy wychodziliśmy już z kościoła. Przy samochodzie Wlazłego zobaczyłam Andrzeja. Pomagał pakować prezenty. Chyba zauważył to, że na niego patrzę. Nagle zobaczyłam przed sobą znajomą postać. Karol. Automatycznie go przytuliłam. Zdałam sobie sprawę, jak bardzo za nimi wszystkimi tęskniłam. 
-Boże święty, Karol- uśmiechnęłam się do niego
-Laska, nie śliń się tak, bo jeszcze Andrzej, lub co gorzej Olka zobaczy- zachichotał, a ja słysząc jego imię zmieniłam swój wyraz twarzy.
-Ej mała- popatrzył na mnie- Co jest z tą Michaliną, która namawiała wszystkich, żeby wierzyć w marzenia i potrafiła zrobić burdel szybciej niż Winiar? Przecież to na Twój widok wszystkim pojawiał się uśmiech na twarzy? Mała tak daje w gość?- opatulił mnie ramieniem
-Jest najlepszym dzieckiem na świecie, dobrze wiesz o co chodzi, ale leć do Oli, czas się zbierać- powiedziałam, wyciągając Alę z wózka. Sala weselna robiła teraz większe wrażenie niż wcześniej. Wszystko było takie idealne. Zazdrościłam w tym momencie Maryśce wszystkiego. Ale tak pozytywnie. Byłam już pewna jednego- chcę przeżyć to samo, z Andrzejem, z którym dzisiaj porozmawiam. O wszystkim. Chyba. Patrzyłam na młodą parę z miłością w oczach. Jeden z najbardziej magicznych podczas wesela. Pierwszy taniec. Rzecz, którą ćwiczyli wytrwale dobre dwa miesiące. Wszystko musiało być dla nich idealne. Jak na razie tak było. Poczułam, jak małe łapki opatulają moje ciało. Chyba Davidowi znudziła już się rola niańki. Zobaczyłam go. Stał dokładnie naprzeciwko nas rzucając na mnie cały czas swój wzrok. Zrobię to, ale jeszcze, jeszcze nie teraz. Wspierając gromkie brawa zostałam otoczona przez wszystkie ciocie, który ostatni raz widziałam na święta w roku dwutysięcznym siódmym. Nie szczędząc mi pochwał przeszły na małą. Modliłam się, żeby tylko nie spytały się o ojca.
-Miśka, Andrzej, przy stawie- powiedział mi David na ucho zabierając małą na ręce. Poczułam jak serce zabiło mi szybciej. Teraz? W tym momencie? Przepraszając starsze kobiety wyruszyłam w stronę wyjścia. Szczerze mówiąc, stresowałam się gorzej niż przed maturą, ale czym? Stał tam, mierzył mnie od góry do dołu. Uśmiechnęłam się. Podeszłam do niego i przytuliłam go. Rozpłakałam się na dobre. Łzy szczęścia, że mogę w końcu to zrobić?
-Przepraszam- powiedziałam odsuwając się na bezpieczną odległość. 
-Chyba ja to powinienem zrobić- powiedział poważnie
-Andrzej- łzy znowu pojawiły się w moich oczach, czemu to musiało być tak chore?
-Dlaczego nie dałaś ani jednego znaku życia? Przepraszałem, kurwa Miśka nawet nie wyobrażasz sobie jak bardzo żałuje tego wszystkiego, wolałbym mieć wypadek, niż znowu ją spotkać, rozumiesz, nienawidzę jej- powiedział uderzając pięścią w murek. Zasyczał z bólu. Nie wiedziałam co robić.
-Przestań proszę- powiedziałam łapiąc się za głowę- nawet nie wiesz jakie to wszystkie było trudne, nawet nie wiesz jak bardzo chciałabym, żebyś był przy narodzinach Ali- powiedziałam opierając się o barierkę. 
-Zaraz, Ala to moja córka?- powiedział uśmiechając się- Nawet nie wiesz jak się cieszę- powiedział chcąc przytulić mnie. Nie pozwoliłam mu na to, chciałam powiedzieć wszystko, co tylko sobie planowałam.
-Proszę, chcę skończyć- popatrzyłam na niego z politowaniem- Kocham Cię na tyle, że mogłam wrócić do Ciebie od razu, prawda, ale nie, nie mogłam na Ciebie patrzeć, nie mogłam podjąć tego jak mogłeś mi to zrobić, nie widziałam świata za Tobą, zresztą dalej go nie widzę, a gdy jeszcze dowiedziałam się o ciąży cały czas liczyłam na to, że to nas między sobą pogodzi, dziwne, że to ja się martwiłam, a teraz nie wiem co o tym wszystkim myśleć, z jednej strony ledwo wyrabiam bez Ciebie, a z drugiej, choć raz byłeś na lotnisku, żeby do nas przylecieć? No właśnie, Andrzej do cholery, to ty miałeś się starać nie ja!- zdenerwowałam się, ale każde słowo było szczerze, prosto z mojego serca, chciałam powiedzieć wszystko co leżało mi na sercu. Siatkarz szczerze się uśmiechnął. Kochał, kiedy się złościłam, podobno słodko wtedy wyglądałam.
-Kocham Cię Michalina- powiedział całując mnie. Pozwoliłam mu na to.


_____________________________________________
Wróciłam...
W końcu, dziewczyny tak bardzo przepraszam,
ale kompletnie nie miałam ochoty tutaj wchodzić,
ale Julita zawraca mi dupę już tyle czasu, że 
musiałam wrócić, już oficjalnie. Chciałam, żeby
ten rozdział wyszedł jak najlepiej, wyszło średnio,
ale będzie lepiej :D Za mną mój pierwszy mecz Skry,
pierwsza rozmowa z chłopakami, nawet z Wojtkiem, 
który jest już przecież w Cuprumie. Potwierdzam jedno
Karol to najlepszy człowiek na świecie. Jeśli ktoś chce
pogadać, podawać gg ------------------> 
kc <3







czwartek, 20 sierpnia 2015

28.

Szczerze uśmiechnęłam się do Davida wychodząc z kościoła. Mój przyjaciel odpowiedział tym samym i przygarnął mnie do siebie swoim silnym, wytatuowanym ramieniem.
 Jak nakazuje moja wiara dzisiaj chrzest święty przyjęła moja córka, nasza córka- moja i Andrzeja.  Goście, to głównie moja rodzina, oczywiście zalicza się do nich David, którego traktuję jak brata, został on ojcem chrzestnym Ali. Praktycznie tylko moi bliscy wiedzą, że ojcem jest siatkarz. Wydarzenie odbyło się w Łodzi, czyli tak niewiele od Bełchatowa. Mała ma już cztery miesiące. Mamy ciepły i słoneczny kwiecień bynajmniej w Polsce, bo w Anglii prawie codziennie wita nas deszcz
-Michalina, my weźmiemy rodziców, jedźcie razem z Davidem, zaparkujemy pod restauracją- powiedziała Maryśka, otwierając samochód i pomagając zapiąć pasy Oliwerowi.
-No ok, jakbyście byli pierwsi to zaczekajcie na nas-uśmiechnęłam się i wsiadłam do czarnego volvo Davida. Samochód ładnie kontrastował się  z moją beżową sukienką.
-Dobra-siostra puściła mi oczko i wsiadła do samochodu swojego UWAGA OD LIPCA TAMTEGO ROKU NARZECZONEGO.
Michał podrzucił mi wtedy Oliego a sam zabrał moją siostrę nad morze. Tam, jak na prawdziwego romantyka przystało oświadczył jej się na plaży przy zachodzie słońca.  Ta biedna ze wzruszenia płakała jeszcze przez następne pół godziny. Kto powie mi, że pierwsze zauroczenie i miłość nie powraca za każdym razem? Byłam cholernie wdzięczna dziewczynie, bo praktycznie to ona zorganizowała to wszystko, mi pozostały tylko sprawy kościelne.  Restauracja, mimo, że było to tylko małe przyjęcie naprawdę mile mnie zaskoczyła. Jedyne, co szczerze działało mi na nerwy? Własne, starsze ciocie, które co krok przypominały mi, że dziecko musi mieć ojca, że to wstyd dla rodziny. Raniło mnie to, cholernie. Mówiłam już, że tęsknie za nim okropnie, że nadal pamiętam każdy jego dotyk, zapach włosów, potu, wilgotności i to wszystko przybywa tak z siebie, znikąd nawet w środku dnia. W inżynierii nazywa się to chyba plastyczną materiału, a w moim życiu? Chyba wielką tęsknotą. Zaraz, zaraz znałam tą restaurację. A raczej budynek naprzeciwko niej. Dom Włodarczyka. No tak mogłam się spodziewać. Najlepsza i jedna z nielicznych „knajp” w Bełchatowie.  Wyciągnęłam małą z nosidełka i włożyłam ja do wózka. Z moich własnych spostrzeżeń nawet dobrze spisywałam się w roli matki. Weszliśmy do środka, gdzie Ala od razu została obdarowana najróżniejszymi prezentami i pamiątkami.  Po pewnym czasie o dziwo nieśmiała całe życie starsza Strzałkowska postanowiła zabrać głos, razem z Michałem spojrzeli w moją i Davida stronę. Co jest?
-Reszta rodziny już pewnie się domyśliła o co nam chodzi- Michał uśmiechnął się szelmowsko a wszyscy, oprócz mnie zgodnie pokiwali głowami.
-Nie chcemy już dłużej z tym czekać, planujemy to wszystko już od świąt ale przez stres  z Twoją ciążą, potem porodem i opieką nad małą nie chciałam mówić Ci tak wielkiej nowiny- Marysia uśmiechnęła się przepraszająco w moją stronę.
-Pobieramy się, już w lipcu- Michał objął moją siostrę w tali i pocałował w skroń.
-O cholera-wymsknęło mi się- To cudownie!
-Mamy dla Was zaproszenia- siostra podała mi oraz mojemu przyjacielowi kremowe koperty.
-Tak się cieszę-pisnęłam i rzuciłam się nich.
-My też, mamy nadzieję, że przylecicie. To niby za niecałe cztery miesiące bo 19 lipca ale zarezerwujcie swój czas dla nas.
-Na sto procent przylecimy- David również ich przytulił- Dziękuję za zaproszenie.
-Nie masz za co, opiekując się moją siostrą tak zawzięcie chcesz czy nie dołączyłeś do rodziny- Marysia przytuliła go kolejny raz.
-Po tym jak moja rodzina się mnie wyrzekła, kiedy dowiedzieli się o mojej orientacji Twoje słowa wiele dla mnie znaczą Marysiu, dziękuję- w oczach moje przyjaciela
widziałam ulgę oraz  wdzięczność.
-Czas na deser-powiedziałam starając się opanować łzy wzruszenia.
-Uwielbiam desery- Michał poklepał Dawida po ramieniu i usiadł do stołu a my zaraz za nim.
-W przeciwieństwie do Ciebie, ja mogę je jeść- zachichotałam siadając.
-Zwracam honor, nie wiem jaki sposobem schudłaś tak szybko, to na pewno wina tylko ćwiczeń?- uśmiechnął się cwaniacko, czy on podejrzewa mnie o jakieś proszki?
-Ćwicz z Anią Lewandowską proszę pana- odrzekłam dumnie.
Po dobrej godzinie „imprezy” mała zaczęła robić się głodna. Biorąc ją na ręce i zgarniając z torebki klucze do samochodu wyszłam na zewnątrz. Będąc przy aucie usłyszałam szczekanie psa. Na twarzy Alicji pojawił się duży uśmiech. Uwielbiała zwierzęta. Poczułam, że zbliża się on do nas. Popatrzyłam na niego. Zamarłam. O w kurdelkenajswietszacosiedzieje, to przecież mój pies! Aleks, do jasnej ciasnej, że co? Skoro jest on? Wrona, nie!
-Michalina?- usłyszałam głos Wojtka- Co ty tutaj robisz?- uśmiechnął się, ale widziałam szok na jego twarzy.
-Yyy … Chrzczę dziecko- popatrzyłam na niego zdezorientowanym wzorkiem
-Czy to dziecko, kogo Miśka, czy to dziecko Andrzeja.. Miśka?- zapytał patrząc to na mnie, to na Alę. Już otwierałam usta, żeby coś powiedzieć, ale mała zaczęła płakać. Pierwszy raz cieszyłam się z jej płaczu.
-Przepraszam Włodi, muszę iść- otworzyłam samochód, zgarnęłam butelkę i szybkim krokiem wróciłam do budynku.

**************
Od stycznia, od tego feralnego dnia kiedy zobaczyłem to cholerne zdjęcie wszystko idzie jeszcze gorzej. Nie jadłem, przeklinałem,tęskniłem, liczyłem książki na półkach, piłem kawę, a co? Nie miałem nawet tej pieprzonej odwagi pogadać z Michaliną, nie jadę na Puchar Świata, wszystko powoli się rozpada na małe, rypane kawałeczki. Tracąc ją straciłem wszystko. Straciłem siebie. I wszystko to moja wina, wiem to. Dlaczego nie działam? Wiem, że ona kogoś ma. Jest szczęśliwą matką, ułożyła sobie życie z nim- z Davidem. Dla mnie nie ma już chyba w tym wszystkim miejsca. Na razie mogę czuć jej obecność jedynie przez puste szafki, jej pierścionek zaręczynowy cały czas leżący w mojej szafce nocnej oraz Aleksa, który częściej przesiadywał u Wojtka niż u mnie. Obecnie znowu jestem u rodziców w Warszawie i wysłuchuje kazań od mojej siostry jak to ja jestem głupi. I wiecie co? Ma rację, ma tą chorą rację. Seks z tą wywłoką, musiałem być tak pojebany, musiałem. Ale dlaczego nie podniosłem tyłka wcześniej? Bo jestem pieprzonym tchórzem. Nie mogę już słuchać jej głosu, jej śmiechu kiedy zamieszczała filmiki na Instagramie ze mną w roli głównej. Uwielbiali nas wszyscy. Usłyszałem, że mój telefon zaczął dzwonić. Włodarczyk?
-Stary, ona wróciła!- krzyknął mi do telefonu Wojtek. Kto wrócił?
-Kto?- zapytałem wstrzymując oddech.
-Michalina..- nie zdążył nic dodać, bo mu przerwałem.
-Już jadę- rozłączyłem się i krzycząc jedynie, że musze wracać wsiadłem do swojego auta i ruszyłem w kierunku Bełchatowa.
Powoli robiło się ciemno, byłem już prawie w Bełchatowie, gdy samochód zaczął wydawać podejrzane dźwięki.
-Nie błagam, nie teraz-jęknąłem zjeżdżając na pobocze i włączając światła awaryjne.
Że też cholera jasna, ten złom musiał się zepsuć właśnie teraz. Już dawno miałem kupić sobie nowe, porządne autko, ale w ostatnim czasie nie miałem do tego głowy.
Wściekły kopnąłem w koło samochodu i siarczyście zakląłem pod nosem.  Z kieszeni spodni wyciągnąłem telefon i wybrałem numer do przyjaciela.
-Wojtek, kurwa mać. Jestem przed Bełkiem, samochód się zepsuł..
-Już po Ciebie jadę, czekaj na mnie.
-Dziękuję.
Wiedziałem, że mogę na niego liczyć.  Włodarczyk przyjechał pół godziny później, pomógł przywiązać linę do mojego samochodu i ruszyliśmy do Bełka.  Na miejscu zaparkowaliśmy nasze auta przed domem przyjmującego.
-Mogę pożyczyć Twój samochód?- zapytałem zdenerwowany.
-Jasne-podał mi kluczyki i poklepał po ramieniu- Trzymam kciuki.
-Dzięki.
Podjeżdżając pod dom dziewczyny mojego życia wiedziałem. Wiedziałem, że się spóźniłem. Wyjechała. Brak jakiegokolwiek światła w jej oknach oraz zamknięta brama i furtka. Miałem nadzieję, że może jednak los mi sprzyja i Strzałkowska jest u Michała i Marysi, więc tam się udałem. Nic bardziej mylnego. Na miejscu otworzył mi o dziwo tata dziewczyn.
-Andrzej, co ty tutaj robisz?- spojrzał na mnie zdziwiony.
-Jest Michalina?
-Nie. Godzinę temu, razem z Davidem i Alusią pojechała do Łodzi, na lotnisko. Ala? A jednak. To jego dziecko?
-Rozumiem, przepraszam za najście-już chciałem odchodzić ale na ramieniu poczułem silny uścisk, odwróciłem się do pana Marka.
-Nadal ją kochasz..-spojrzał mi w oczy- Strasznie ją zraniłeś. Ona nadal Cierpi, widzę to w jej oczach. Ale widzę również tęsknotę.
-Przepraszam, muszę już iść-wyrwałem się z uścisku mężczyzny i energicznym krokiem ruszyłem do samochodu.
Dopiero tam dałem upust emocjom i pozwoliłem łzom płynąć. Mówią, że płaczący facet to nie facet. Mam to gdzieś, każdy kiedyś pęka.
-Wojtek, na ile ta dziewczynka wyglądała?- spytałem chłopaka będąc już u niego w domu.

_______________________________________________
Przecież wszystko się już powoli naprawia no nie? <3
Tak, tak uwielbiam Was za te kochane 30 tysięcy.
Mam już wspaniały pomysł na epilog, ale 
spokojnie jeszcze trochę doczołgam z tym blogiem
nie umiem się jakoś z nim pozegnać, a lada chwila wybije rok <3
28.08.2015r. <3 Co możemy zrobić z tej okazji? <3
Naivy.


piątek, 31 lipca 2015

27.

Ze względu na moją zaawansowaną, nadal zagrożoną ciążę święta spędziłam razem z Davidem,  moimi rodzicami, Maryśką, Michałem i małym Oliwerem u mnie w Londynie. Moje służbowe mieszkanie, na całe szczęście było duże i przestronne. Niestety wszyscy zmyli się dzisiaj rano. Tata miał pilne sprawy w Bełchatowie a Marysia i Michał mieli ostatnią sprawę rozwodową Winiarskiego. 
Dwudziesty siódmy grudnia. Godzina 11. Siedziałam z Davidem i oglądałam  jakiś totalnie pozbawiony sensu serial. Co chwila zerkałam  na mojego złotego iphona i biłam się z  myślami czy napisać do Andrzeja i złożyć mu życzenia urodzinowe, czy też totalnie to olać. Bądź co bądź, nie widziałam go siedem miesięcy. Ani razu nie pojawiłam się w Polsce, nie odebrałam jego telefonów. Zero. I teraz tak o po porostu, najzwyczajniej w świecie miałabym napisać mu coś w stylu „Wszystkiego najlepszego”. Nie. To totalnie głupi pomysł.  Przecież on nawet nie wie, że będzie ojcem. I chyba nie chcę mu o tym mówić. Wychowam córkę sama, no dobra, nie sama ale z pomocą siostry, rodziców i   Davida.
Od rana nie czułam się za dobrze. Miałam dziwne wrażenie, że coś jest nie tak. Wstałam bez słowa z kanapy i poszłam do kuchni po szklankę soku.
-David!- krzyknęłam, gdy poczułam silny ból a potem po moich nogach spłynęła woda.
Szatyn jak poparzony wpadł do kuchni.
-Co się dzieje?!-zapytał przerażony patrząc to na mnie, to na kałużę wokół mnie. 
-To chyba już, ale to za wcześnie –jęknęłam.
-Jedziemy do szpitala, nie ma czasu czekać na karetkę-podał mi płaszcz i po chwili już niósł mnie do swojego Jeppa.
-Szybko- po moich policzkach spływały łzy. Byłam przerażona. Przecież to za wcześnie.
-Staram się..
Kiedy tylko dotarliśmy do szpitala zostałam przejęta przez pielęgniarki i zawieziona na badania. Okazało się, że jak najszybciej trzeba przewieźć mnie na porodówkę. Życie małej było zagrożone. 
Chyba do końca życia nie zapomnę tego strachu, kiedy nie wiedziałam, czy Ala będzie żyć. 
-Gratuluję, była pani dzielna. Mała jest zdrowa, może pani ją przytulić- położna podała mi małe zawiniątko.
-Cześć skarbie, tu mamusia, nawet nie wiesz jak mnie wystraszyłaś-pocałowałam dziewczynkę w jej malutką rączkę.
-Jak pani nazwie córkę?- zapytała pielęgniarka, która pisała „bransoletkę” małej.
-Alicja. Alicja Strzałkowska. 
-Dobrze- uśmiechnęła się – Strzałkowska Alicja, urodzona o godzinie 15:32. Dwudziestego siódmego grudnia. Waży 1740 g. i mierzy 40 cm.
-Widzisz kochanie, masz urodziny w ten sam dzień co Twój tatuś, juz masz coś po nim- westchnęłam.
Usłyszałam ciche pukanie i chwilę późnie do mojej Sali wszedł David.
-Zadzwoniłem do twoich rodziców i Marysi. Kazali Ci przekazać, że masz wysłać im zdjęcia. Oni przylecą kiedy tylko będą mogli.
-Dobrze-uśmiechnęłam się.
-Jak się czujesz?- złapał mnie za rękę. 
-Zmęczona-zaśmiałam się- Harry przyjedzie?
-Tak zaraz tu przyjedzie , jutro też razem Cię odwiedzimy. Będziemy super wujkami.
-Wiem. Tylko Was błagam nie mówcie nic Andrzejowi.
-Wiesz, że kiedyś i tak będziesz mu musiała powiedzieć?
-Wolę to kiedyś..-mruknęłam.
David i jego chłopak posiedzieli u mnie jeszcze piętnaście minut i pojechali do domu.

Po dwóch tygodniach spędzonych z Alicją w szpitalu wreszcie wróciłyśmy do domu. Mimo wczesnego porodu z małą było wszystko dobrze, czekały nas tylko co dwutygodniowe wizyty na badaniach w szpitalach. Z placówki zdrowia odebrał nas mój przyjaciel razem z Harrym.
Z uśmiechem na ustach usiadłam na fotelu, trzymając na  rękach Alę. Nawet nie wiem kiedy i jak dostałam powiadomienie z Instagrama. Zostałam oznaczona na zdjęciu Davida.
"Witam w domu księżniczki <3 Piękna Alice i jej cudowna mama <3".
-David-westchnęłam mało zadowolona.
-Tak?
-Przecież Andrzej to zobaczy..
-No to co?
-No to, że będzie wiedział o małej.. Dowie się, że jest jej ojcem.
- Niby jak?
-No przez to zdjęcie!
-Kurde, nie przemyślałem tego-podrapał się po głowie.
Westchnęłam i nagle mnie olśniło.
Szybko polubiłam zdjęcie chłopaka i dodałam komentarz. „ Dziękuje, że jesteś <3 Wspaniały z Ciebie tatuś ;) <3 „
-Miśka! Co to do cholery ma być?
-Przepraszam. Musiałam.


**************************************
Styczeń. Dokładnie dziesiąty stycznia. Wracam z popołudniowego treningu. Zrezygnowałem z jazdy samochodem, szczególnie w taką pogodę. Siarczysta zima. Dlaczego nazywałem ją zawsze amerykańską? Chyba ze względu na moje zamiłowanie do tej części świata. I wyjątkowo w tym roku zima miała na mnie negatywny wpływ. Czuję, że popadłem w jakąś monotonię, na której składają się te pieprzone pokłady tego białego puchu. Wiem, to wszystko dzieję się ze mną tylko i ze względu na Michalinę. Od tego miesiąca, tej rozmowy z Michałem nadal gówno zrobiłem. A co mogłem? Polecieć do niej święta, kiedykolwiek, ale zwyczajnie jestem tchórzem i boję się, że pogorszę to wszystko. Dałem jej czas. Dałem jej za dużo czasu. Ale piszę do niej. Co się ze mną dzieje? Nie wiem. Marzyłem, żeby spędzić z nią święta. Jedną z najbardziej magicznych chwil w roku. Wielki obraz z wywołanym  naszym zdjęciem. Pomysł na to wykonałem po naszym sylwestrze w Monachium. Mieliśmy takie jedno miejsce w salonie, na sofą. Było puste. A teraz? Jej dom, a praktycznie nas jest pusty. Klucze zaniosłem do Winiarskich. Wszedłem do mojego domu. Ściągnąłem zimową kurtkę i białe force. Nie rozstawałem się z nimi nawet teraz. Jak to było w moim zwyczaju wyciągnąłem telefon, żeby sprawdzić Instagrama. Zobaczyłem nowo dodane zdjęcie przez Davida. Odkąd zobaczyłem go z Michaliną miałem na niego oko. Kiedy zobaczyłem zdjęcie, rzuciłem telefonem o podłogę i usiadłem z bezsilności. Dlaczego ja do cholery nie wiedziałem o ciąży Michaliny? Z Davidem?


__________________________________________________
Chyba wyszło, co?
Krótka "mowa" Wrony, ale chciałam jak najszybciej dodać
rozdział, ze względu na tyle komentarzy od Was <3
Jeszcze nie wszystko powróciło do normy, ale Alicja jest 
cała, zdrowa i mega śliczna, oczywiście w naszych wyobraźniach.
Przypominam o zakładce informowanych! <3
Naivy.
xoxo.





wtorek, 28 lipca 2015

26.

-Pani Michalino, nie mogę tego ukrywać, nie jest najlepiej- usłyszałam z ust jednego z lekarzy. Mijał szósty miesiąc, a z ciążą było coraz gorzej. Słyszałam już różne słowa z ust lekarzy- nie wiadomo, czy donosi pani to dziecko do porodu, dziecko urodzi się martwe.
Wysiadywałam psychicznie. We wszystkim pomagał mi David, którego znam od początku mojej ciąży. Jego mama jest Polką, a tata Anglikiem. Poznaliśmy się na zajęciach. I nie, nie będzie z tego związku, po pierwsze mam dziecko Wrony w drodze, a po drugie? David jest gejem. Z informacji Michała wiem, że Andrzej cały czas się o mnie pyta. Tęsknie za nim? No jasne. Ale chyba jeszcze bardziej się boję. Boję się bardzo. Że sobie nie poradzę, że nasze dziecko nie zobaczy taty, równie dobrze mogłam być nic nie znaczącym epizodem w jego życiu. Nie wiem co będzie. Może się spotkamy? Wrócą wszystkie piękne, stare wspomnienia? Uczucie między nami odrodzi się na nowo? A może on znajdzie swoją drugą połówkę, zapominając o mnie, żyjąc w niewiedzy, że ma się potomka. Jak ja to sobie wyobrażam? Widzę go w przyszłości ze mną, jako mojego męża, widzę jak mamy ciche dni, kłótnie, jak mocno się kochamy mimo wszystko, a kiedy się kłócimy na przeprosiny całuje mnie troskliwie w czoło. Widzę go wracającego ze zgrupowań i meczów, szczęśliwy na widok mnie i naszego dziecka, biorę nawet to, że może wybiec z domu trzaskając drzwiami, po wielkiej sprzeczce między nami. Szczerze mówiąc? Chcę tego wszystkiego. Wiem, znalazłam tą miłość, za którą będę tęsknić.
-Wszystko w porządku z małą?- usłyszałam w słuchawce telefonu, tak Maryśka od początku mówiła, że będzie to dziewczynka, a ja? Dopiero przy porodzie chciałam poznać płeć maluszka. 
-Tak, lekarz powiedział, że wszystko jest w jak najlepszym stanie- skłamałam, ale poczułam wyrozumiałe westchnięcie siostry.
-Nie jest najlepiej, urodzę najprawdopodobniej szybciej, dziecko może urodzić się martwe, nie wiem czy donoszę to dziecko, lekarze mówią wszystko, nie wiem co robić Maryśka- byłam bezsilna.
-Mała, najważniejsze jest to, jak ty się czujesz- wyczułam troskliwy uśmiech na jej twarzy. Nie miała nigdy praktycznie dotyczenia z dziećmi, a wiedziała więcej ode mnie.
-Ja czuję się bardzo dobrze, nie ma się co martwić, ja kończę, wycałuj ode mnie Michała i Oliwera- posłałam jej wirtualnego całusa i zakończyłam połączenie. Usiadłam na kanapie obok Davida, który oglądał jakieś angielskie kreskówki. Uwielbiał je, a ja ze względu na niego też zaczynałam je uwielbiać. 
-Rozmawiałem z Harrym, znalazł w Manchesterze dobrego ginekologa, wystarczy, że tam pojedziemy i może być o wiele lepiej- uśmiechnął się chłopak, pokazując mi jedną z wizytówek. Troszczył się, nawet czasem bardziej ode mnie. A ja? Od sześciu miesięcy wierzę, że wszystko wyjdzie dobrze i niebawem na świecie zobaczymy nasze dziecko. Dziecko moje- Michaliny Strzałkowskiej i jego- Andrzeja Wrony.

********************************************************
Siedziałem w pokoju hotelowym oglądając nasze zdjęcia. Stało się to już praktycznie moim codziennym "rytuałem". Z jednej strony byłem wdzięczny Stefanowi, że powołał mnie do kadry, gdyby nie treningi, mecze, wyjazdy upadłbym doszczętnie. Przeglądanie zdjęć przerwało mi wejście do mojego pokoju. Winiarski? Co on tutaj robi. Próbowałem poukładać sobie w głowie zaistniałą sytuację. A tak. Wspominał, że nas odwiedzi. Spała to w końcu jego drugi dom i ten siatkarski i ten rodzinny. I pomyśleć, że tutaj się poznaliśmy. I to dzięki Michałowi. 
-Stary, tym nic nie zdziałasz, uwierz- powiedział wpatrując się w nasze zdjęcie
-I wiesz co? Już dawno powinienem Ci sprzedać niezłą bułę- zachichotał
-Wiem, że najgorzej jest mieć kogoś w sercu, a nie w ramionach, że ta akcja ze zdradą była trochę dziwna, ale wiedz, że wiem na własnej skórze jak boli zdrada, ale teraz pomyśl Michalina, zrobiłaby dla Ciebie wszystko tak jak ty dla niej, polegaliście na sobie zawsze, w każdej sytuacji, rozmawialiście, śmialiście się ze wszystkiego, to runęło,ale wiem, że nadal uwielbiasz jej uśmiech, że nadal tak samo Ci się podoba, ona uśmiechała się, a jeszcze uśmiechnie się tak tylko dla Ciebie albo pamiętasz jak mało nie dostała białej gorączki, kiedy nie odbierała od Ciebie telefonów, kiedy pojechały z Maryśką na zakupy, dodzwoniłeś się do mojej partnerki z pytaniem czy Twoja narzeczona , martwiłeś się o nią, czasem aż wnerwiałeś tym Michalinę- uśmiechnąłem się na to wspomnienie.
- Pamiętasz jak Karol wiedział, kiedy Miśka wysłała sms?- zachichotałem na jego pytanie, zawsze na wiadomości od niej mój uśmiech był szczerzy, szczerszy niż zwykle.
-Jak mało nie rozwaliłeś swojego cudownego Iphona, kiedy dowiedziałeś się co łączyło ją z Wojtkiem, że Ci wtedy nie powiedziała? Jak zaciskałeś zęby kiedy opowiadała, jaki to Matt jest przystojny, ale zawsze zapewniała Ci, że to ty jesteś ten najprzystojniejszy i za piękny na ten świat?- wyszczerzyłem się, coraz bardziej nabierałem pewności, że jeszcze kiedyś możemy być razem.
- Jak nie chciałeś jej wypuścić do tego pieprzonego Londynu?- westchnąłem, przypominając sobie to wspaniałe pożegnanie na Warszawskim Okęciu- Ale przez tą zdradę, powinieneś klęczeć przed nią jak ostatni żebrak, obsypywać ją wszystkim co najlepsze, nawet lecieć po tą cholerną gwiazdkę z nieba, zabrać ją do tej jej wymarzonej   Grecji, później do Włoch, zrobić wszystko, żeby czuła jak się księżniczka, żeby zrekompensować jej tą pieprzoną zdradę, rozumiesz?- jego ton głosu podwyższył się
-Mimo, że zakochałeś się jak skurwysyn, to ona nadal patrzy na Ciebie tak samo z miłością w oczach i nawet gdyby wszyscy w Ciebie zwątpili, ona by nadal cholernie wierzyła w Ciebie, zraniłeś ją przez tą swoją głupotę, ale uwierz, jestem pewien, że ona by ci wybaczyła, może jeszcze nie teraz, ale wybaczy Ci, trzymam za Was kciuki- uśmiechnął się.
- A i pamiętaj, jeśli jeszcze raz coś jej zrobisz wtedy już nie obędzie się tylko na gadaniu, muszę bronić swojej młodszej siostry- dzięki jego słowach zrobiło mi się cieplej na sercu. Kochał Miśkę, jak własną rodzoną siostrę. A ja kochałem ją jak nikogo innego.

________________________________________________
Oficjalnie ogłaszam:
WRACAM NA BLOGGERA!
Przepraszam, za miesięczne, dwumiesięczne 
przerwy w blogach, ale wszystko jest już
w jak najlepszej sytuacji i mam nadzieję, że 
będzie Was tutaj tyle ile było! <3
Będzie się tutaj jeszcze działo
obiecuję <3
Naivy.

czwartek, 18 czerwca 2015

25.

"Po czym poznać prawdziwą kobietę? Przede wszystkim trzeba się o nią starać. Prawdziwej kobiety nie ma się na wyciągniecie ręki"
Już od ponad tygodnia pomieszkuje u Maryśki i Michała. Kilka razy próbował dostać się tutaj Wrona, ale nie jestem gotowa na wybaczenie mu i nie wiem czy będę. Nie potrafiłabym spojrzeć mu w oczy, co dziwne, to przecież on powinien obawiać się tego spotkania. Postanowiłam, że na okres moich zajęć w Londynie zostanę tam i nie będę wracać do Polski. A co później? Szczerze mówiąc nie wiem. Dzisiaj wspólnie z moją siostrą idę do ginekologa. To właśnie dzisiaj dowie się, czy rzeczywiście jest w ciąży. Po zachowaniu Winiarskiego gołym okiem widać, że bardzo by chciał takiego małego potomka. Całkiem odmienne było zdanie naszych rodziców: Michał ma już jednego syna, w dodatku jest rozwiedzony, a teraz miałby mieć dziecko z ich córką po nawet nie roku związku, nie mając nawet zaręczyn za sobą. No, ale chyba najważniejsze jest dobro swojego dziecka, a nie to co będą mówić inni. Po raz pierwszy od tych nieszczęsnych dwóch tygodni wyjdę z domu. Biorąc auto Michała udałyśmy się do jednej z łódzkiej klinik. Po jakieś godzinie byłyśmy na miejscu. Wychodząc z auta, starsza Strzałkowska zaproponowała mi, żebym również zrobiła sobie badania. Pomyślałam, że to nawet dobry pomysł, w Londynie na sto procent nie będę miała na to czasu ani chęci. Rozdzieliłyśmy się, wcześniej uprzedzając miejsce późniejszego spotkania. Z pewnej racji moje badania minęły trochę szybciej. Zapłaciłam lekarzowi, dzięki czemu wyniki mogłam poznać już po godzinie. Po jakiś trzydziestu minutach z gabinetu wyszła moja siostra. Postanowiłyśmy czas kiedy zostaną rozwikłane nasze badania przeznaczyć na małą kawę w tutejszej kafejce.
-Wrócisz do niego?- spytała Maryśka kiedy siedziałyśmy już na fotelach w kącie kawiarenki.
-Sama chciałabym to wiedzieć, może po Londynie coś mi zaświta, bo teraz nie umiałabym do niego tak po prostu powrócić- odpowiedziałam czując wielką gulę w gardle. Dlaczego kiedy tylko myślałam o nim chciało mi się płakać? Późniejsze chwilę spędziłyśmy raczej w ciszy. Moja siostra nie chciała już mnie o nic pytać, bo wiedziała, że i tak nic nie odpowiem. Po odmierzonych równo dwóch godzinach znalazłyśmy się na korytarzu kliniki. Usłyszałyśmy nasze nazwisko wołane przez jednego z lekarzy. Weszłyśmy do pomieszczenia.
-Pani Strzałkowska gratuluję, ciąża rozwija się prawidłowo, za więcej niż 8 miesięcy ujrzy pani na świecie swoją pociechę- uśmiechnął się mężczyzna podając w naszą stronę kartę. Cholernie cieszyłam się z ciąży Maryśki.
-Michalina, ale to Twoja karta badań- powiedziała kobieta, a ja zamarłam.
-Dokładnie, u pani Marysi był zwykły wirus- powiedział, a ja ze łzami w oczach wybiegłam z pokoju. Kurwa, właśnie teraz? Osunęłam się na ścianę i rozpłakałam się. Tak rozpłakałam, ja. Bezsilność zaczęła mnie powoli pożerać, nie umiem nawet nazwać tego co aktualnie czułam. Jak to możliwe? Ostatnio czułam się całkiem normalnie. No, może oprócz zawrotów głowy, ale myślałam, że spowodowały to moje aktualne problemy. Ale czemu winne jest te małe stworzenie? Naszej głupocie? Głupocie siatkarza? Przecież ja miałam prawo tego nie wytrzymać, w końcu zdradził mnie, a sposób w jakim się o tej zdradzie dowiedziałam pozbawił mnie sił doszczętnie. Wiem jedno. Urodzę i wychowam to dziecko jak najlepiej potrafię.


*****************************************
Z głową pełną myśli mijałem ulice zatłoczonej Warszawy. To już ponad tydzień. Ponad siedem dni od wydarzenia, które zmieniło mnie kompletnie. Z wesołego gościa stałem się strasznie zamknięty w sobie. Najchętniej nie pojechałbym na zgrupowanie kadry, ale wiem, że Antiga na mnie liczy. I nie mogę upaść kompletnie. Muszę się pozbierać i odzyskać Michalinę. Innego rozwiązania nie widzę. Zajeżdżając pod dom zobaczyłem bawiącego się na podwórku Kacpra. Może ten malec poprawi mi humor. Zauważyłem zdziwione, ale za razem pełne radości uśmiechy moich rodziców. No tak. Zawsze, ale to zawsze zapowiadałem swoją wizytę, a teraz? Ze sztucznym uśmiechem usiadłem na ogrodowym krześle. Marta spojrzała na mnie znacząco. Czyli coś wyczuła. Mimiką twarzy wskazała na górę, mój stary, kochany pokój. W jednym momencie wstaliśmy i udaliśmy się w zamierzony kierunek. Zaczyna się.
-Młody co jest?- spytała, a ja popatrzyłem na nią z udawanym zdziwieniem. Może mi się uda?
-No nic, a co miałoby by się stać?- spytałem, zauważyłem, że moja siostra zaczęła rozglądać się po pokoju. Jakby czegoś szukała.
-Zaraz, zaraz, a gdzie masz Michalinę?- zamarłem. Nie ma jej ze mną, rozstaliśmy się, zerwała ze mną, bo zdradziłem ją jak ostatni idiota? Po raz kolejny czułem się jak ostatni idiota. I zapewne to nie ostatni raz.
-To koniec, zdradziłem ją- powiedziałem ostatkiem sił. Łzy pojawiły się w moich oczach, może drugi raz w życiu?
-Że co zrobiłeś?- głęboko westchnęła- Wiesz co? Najchętniej powyrywałabym ci teraz nogi z dupy! Znalazłeś cudowną dziewczynę, miłość, za która na stówę tęsknisz, a dlaczego?- zdenerwowała się, widziałem to, zresztą, ja sam byłem na siebie zdenerwowany- Nie wystarczała Ci, nie dość, że przez to samo straciłeś Sylwię, to bym Ci wybaczyła, nie lubiłam jej od początku, ale do cholery! Michalinę? Takiej dziewczyny to ze świecą szukać!- miała całkowitą rację.
-Zdradziłem ją z Klaudią, po pijaku, taak znowu, chciała się na mnie zemścić, a ja jak ostatni kretyn się dałem, tak po prostu- rzuciłem jedną z poduszek, która wcześniej leżała na moim łóżku. Po chwili poczułem jak Marta mnie przytula.
-Pomogę Ci, nie martw się- uśmiechnęła się, próbując mnie pocieszyć. Mam cudowną siostrę. A niedługo mogę odzyskać najcudowniejszą narzeczoną świata.


________________________________________________________
Nie zabijajcie, proooooszę!
Jeszcze kilka rozdziałów i koniec ;(
Ale nie martwcie się, zaraz wakacje, będą rozdziały częściej :D
Jak średnie? 
Naivy
xoxo.





środa, 27 maja 2015

24.

Obudziło mnie szturchanie. Otwierając oczy utwierdziłam się w przekonaniu, że to Wrona chciał mnie obudzić.
-Szlak by go trafił, po jaką cholerę budzisz mnie po 7?- spytałam zakrywając swoje nagie ciało jeszcze bardziej kołdrą. Czy tylko mi zawsze z rana było zimno? 
-Lepiej się ubierz, bo zaraz wpadnie Kłos, nie chcę, żeby widział Cię taką- powiedział
-Pójdźmy na kompromis, ubiorę się i pójdę dalej spać- uznałam, zarzucając na siebie wronkową koszulkę- Pokłócili się z Olką?- spytałam się z przekonaniem, po chwili usypiając. Obudziły mnie dopiero promienie słońca, które przedzierały się przez ledwo co zasłonięte rolety. Jak to już było w moim zwyczaju przeciągnęłam się na łóżku. Znajdując na ziemi swoje wczorajsze dżinsy po chwili miałam już je na sobie. Schodząc po cichu po schodach usłyszałam głos chłopaków. Byli wspaniałymi przyjaciółmi i zawsze będę powtarzać im, że jestem zdumiona, że tyle ze sobą wytrzymują. Chciałam ich wystraszyć, dlatego po cichu zmierzałam w stronę salonu. Pozwoliłam sobie trochę podsłuchać ich rozmowę.
-Co znowu ona od Ciebie chciała?- spytał Kłos- Nie dość, że to przez nią rozwalił się twój związek z Sylwią, to teraz jeszcze ona, dobrze, że teraz nie popełniłeś tego błędu, jezu jak dobrze, że znowu się z nią nie przespałeś- powiedział, a ja wytrzeszczyłam swoje oczy, jaka Klaudia, jaka do cholery Sylwia? Dlaczego on znowu coś przede mną ukrywa?
-Kurwa stary, ale ja go popełniłem, rozumiesz?- krzyknął Wrona, a ja poczułam jak w moich oczach zbierają się gorzkie łzy. Dopiero dochodziło do mnie to, że on mnie zdradził.
-Nienawidzę Cię!- krzyknęłam, szarpiąc Andrzeja za koszulkę. Zauważyłam, że Kłos wyszedł już z mieszkania.
-Jezu, Miśka, ty to słyszałaś?- zapytał
-Nie wymyśliłam sobie i nie mów na mnie Miśka, rozumiesz? Jesteś już dla mnie nikim, słyszysz?- krzyczałam- Nikim! Co się tak patrzysz? To tylko ty wyłącznie spieprzyłeś sprawę, diametralnie, na całej linii- darłam się, a łzy ciekły mi już ciurkiem, nienawidzę go- No co się tak patrzysz, idź do niej, biegnij za nią, znajdź ją, znowu się prześpij, no bo co to, jedna zdrada więcej w tą czy w tą, widocznie ci nie wystarczałam! To koniec, nie chce Cię już więcej widzieć!- łkając rzuciłam na podłogę swój pierścionek zaręczynowy, czym prędzej ubrałam buty i wybiegłam z jego domu. Plan pozostał mi jeden- spakować resztę swoich rzeczy i wyjechać do Londynu.

******************************************

Straciłem ją. I nie, nie straciłem jej na miesiąc, rok, dwa, straciłem ją na zawsze. Przez własną pieprzoną głupotę. Minęły już dwie godziny od jej wyjścia, a ja nadal tępo patrzyłem się w ścianę. Po chwili usłyszałem dzwonek mojego telefonu. Włodarczyk.
-Nie radziłbym Ci pokazywać się na oczy Winiarowi, Miśka siedzi u nich zapłakana, czemu ta zołza o wszystkim powiedziała, byłem z nią na tej pieprzonej randce!- krzyknął przez słuchawkę telefonu Wojtek. Tak był z Klaudią na randce, chociaż tak w części odkupił swoje winy.
-Gadałem o tym z Karolem no i ona wszystko usłyszała, stary to koniec- powiedziałem drżącym głosem. Rozłączyłem się i spojrzałem na barek z alkoholem. Skoro już nic mi nie pomoże, to w czym może zaszkodzić mi znowu on? Wiem, nie wolno mi, ale nie wytrzymam, po prostu. Nie zwracałem już nawet uwagi, na to, którą szklankę piję. Spoglądałem na nią, jakby miałbym w niej coś znaleźć. Nie zdawałem sobie sprawy, że nie lada czeka mnie kadra, a Stephan, liczy na mnie z najlepszą formą. Nie wierzyłem w swoją głupotę nadal. Szczerze? Teraz chciałbym mieć więcej niż jeden środkowy palec i wystawić go sobie. I tak, będę powtarzał to w kółko. Nie wiem jak spojrzę w oczy Winiarowi, Maryśce. Wiem jedno. Chcę jeszcze spojrzeć w oczy Michalinie. I to nie raz. To jeszcze nie koniec. Będę o nią walczył. Będę o nią zabiegał, żeby nie zrobił tego nikt inny. Wiem, że nie będzie łatwo. Strzałkowską nie jest pierwszą lepszą dziewczyną. Już raz mocno walczyłem o jej względy. Teraz będę musiał je odbudować, co jest trudniejsze. Podniosłem z ziemi pierścionek ten, który ona jeszcze niedawno rzuciła z hukiem na podłogę, wyzywając mnie od najgorszych. Dlaczego do cholery to ja muszę wszystko psuć?
____________________________________________________
Przepraszam!
-Za tragiczny rozdział; za to, że nie było mnie tak długo;
za taki krótki rozdział; za zmianę całkowitą akcji.
Nie wiem, co ja jeszcze tutaj robię, naprawdę!
Dziękuję, że jeszcze tutaj jesteście.
Naivy <3

niedziela, 26 kwietnia 2015

23.

Po ciężkim tygodniu pracy nad owym projektem dostaliśmy cztery dni wolnego. Zdecydowanie, londyńskie powietrze nie dorównuje choć trochę bełchatowskiemu. Niestety, Wrona ma trening i taksówką musiałam udać się do jego domu.  Nie pomagała mi w tym moja wielka, beżowa walizka, teraz zaczęłam żałować, że wzięłam tyle ubrań. Wysłałam Wronie SMS, że jestem już w domu, przy okazji pogadałam z Julką przez dobre piętnaście minut, ta pojechała do swoich rodziców do Gdańska.  Nagle wpadłam na dość głupi pomysł. No, ale jaki mógłby być inny pomysł wymyślony przeze mnie? Postanowiłam trochę przetestować swojego faceta. Wodziłam wzrokiem po sypialni poszukując jakiegoś notatnika. Znalazłam jakiś w szafce nocnej siatkarza. Ze swojej torby wyciągnęłam długopis. Chciałam sprawdzić jak zareaguje na wiadomość o tym, że od niego "odchodzę". Napisałam krótki liścik: Zaręczyliśmy się, byliśmy ze sobą szczęśliwi. Ale zrozumiałam pewną rzecz i nie chcę dłużej tego ciągnąć, jestem zmęczona tym związkiem, duszę się w nim. Zakończmy to. Bez zbędnych kłótni, afer. Życzmy sobie, żebyśmy spotkali na swojej drodze kogoś jeszcze lepszego niż byliśmy dla siebie oboje, kogoś o wiele lepszego. Uwierz, te miesiące, które byliśmy razem, nikt ani nic mi tego nie zastąpi. Nie szukaj mnie. Proszę, bez zbędnych komplikacji. Zapomnij o mnie. Twoja Michalina. Jestem okropna, głupia, no ale za cholerę chciałam wiedzieć jak na to zareaguje mój narzeczony. Wiem, ten pomysł przewyższał szczyty głupoty. Ale później wszystko wyjaśnię prawda? Położyłam liścik w widocznym miejscu, czytaj na komodzie.
Walizkę i swoje rzeczy schowałam w kącie za szafą, spojrzałam na zegar, uznałam, że pora już schować się pod łóżkiem. Nie czekałam długo już po chwili usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Wrona zaczął szukać mnie po mieszkaniu. Słyszałam tylko głośne "Michalina", ewentualnie "Miśka". Powstrzymywałam się, żeby nie wybuchnąć śmiechem. Nagle usłyszałam kroki. Zbliża się. Od razu zauważył list na stoliku. Po chwili ciszy uznałam, że zaczął to czytać. Po chwili wyrwał kartkę z notesu i szybko coś na niej nabazgrał. Nagle zaczął tańczyć po pokoju, skakać, krzyczeć... ze szczęścia? Zaraz, co się dzieje do cholery jasnej? Łzy zaczęły zbierać się w moich oczach. Przed wyjściem z pomieszczenia wyjął jeszcze telefon z kieszeni, wybrał numer i zaczął głośno mówić.
-Hej kocico, nie uwierzysz co się właśnie teraz stało, Michalina w końcu się ode mnie odczepiła i zerwała ze mną, szykuj się zaraz będę u Ciebie, tak, tak wiesz jak masz się naszykować, będziemy świętować, jezu nie wiem jak wytrzymałem z nią przez te kilka miesięcy, a te zaręczyny, nie wiem co mną wtedy kierowało- zachichotał wrednie Andrzej, a ja rozpłakałam się na dobre. Jak on mógł mi to robić? A ja go tak kochałam! Gdy wyszedł z pokoju i zszedł na dół (zapewne jadąc do tej swojej "kocicy", mam ochotę rzygnąć) wyszłam spod łóżka i z impetem zaczęłam ponownie pakować do walizki. Kiedy byłam już spakowana stwierdziłam, że zobaczę co do powiedzenia miał mi siatkarz, kiedy przeczytałam tekst na kartce wybuchłam śmiechem: Wystawały Ci nogi spod łóżka Kochanie! <3 Czekam w salonie. Wkopałam się w swój własny żart. Brawo Strzałkowska brawo! Wbiegłam do salonu ze szczerym uśmiechem. Usiadłam obok Wrony i pokazując mu jego karteczkę opadłam głową na jego tors, zanosząc się śmiechem. Całe życie myślałam, że to ja jestem mistrzem mistrzów, no ale soreczka.
-To było mistrzowskie- zachichotałam
-Wiem, ale nigdy więcej takich żartów na początku myślałem, że to na poważnie, ale później zobaczyłem te twoje szkity pod łóżkiem, to cię wydało moja kobieto- uśmiechnął się przy okazji mnie łaskocząc, po chwili mocno mnie przytulił i pocałował
- No właśnie witam moją podróżniczkę- powiedział, po czym ja zdałam mu całą relację z wyjazdu. Okazało się, że moje cztery dni w Polsce, spędzę w Niemczech, a dokładniej w Berlinie gdzie chłopaki zagrają Final Four Ligi Mistrzów. I masz babo  placek, Maryśka obiecała w moim i swoim imieniu rodzicom, że ich tam zabierzemy. Świetny weekend czas zacząć!



************************************************************************
Jest taka szczęśliwa. I co teraz mam jej po prostu powiedzieć, że ją egoistycznie zdradziłem? Jak ostatni idiota? Kiedy Michalina pojechała zobaczyć co u Maryśki ja dostałem sms z zastrzeżonego numeru, z prośbą o spotkanie z podpisem Klaudia, co ona jeszcze ode mnie chce? Zdecydowałem, że musimy to sobie wyjaśnić raz na zawsze. Zakluczyłem dom i poszedłem w stronę kawiarni. Siedziała już tam. Po pierwsze skąd ona  miała do cholery mój numer? A po drugie co ona ode mnie chciała? 
-Co chcesz?- spytałem oschle siadając na krwistoczerwonym fotelu, mój humor zmienił się diametralnie, kiedy tylko ją zobaczyłem, nie dorastała Michalinie do pięt, no ale to właśnie z nią zdradziłem Strzałkowską. 
-Może grzeczniej?- zachichotała wrednie- Nie pamiętasz mnie?- spytała, na co ja przyjrzałem jej się dokładniej. Owszem miała znajomą twarz, no ale?
-Kilka lat temu, Bydgoszcz, Sylwia?- powiedziała, a mnie zamurowało. To ona. Czemu znowu rujnuje mi życie? Do cholery jasnej to wszystko to twoja wina!
-Czego ode mnie chcesz, zrujnowałaś mi związek raz, teraz miałaś zamiar zrobić to ponownie?- powiedziałem, w środku mnie buzowało.
-Spokojnie kochaniutki, nie rozwalę Twojego związku, ale w zamian za to musisz bliżej zapoznać mnie z tym swoim kolegą z klubu, Włodarczykiem, nie wiem jak to zrobisz no, a jeśli Ci się to nie uda ta Twoja Michalinka dowie się o wszystkim zrozumiano?- powiedziała patrząc na mnie tym swoim cwanym wzrokiem. Nieźle się wkopałeś stary!
Już po 30 minutach siedziałem na skórzanej kanapie z piwem w mieszkaniu Włodarczyka. Przy okazji dostałem niezłą zjebkę od Kłosa, który po niej od razu wyszedł z chaty. Tak, bo jeszcze brakowało mi kłótni z Karolem. 
-I co tak sobie wymyśliła, że masz mnie z nią wyswatać?- panikował siatkarz- Dobra, to ja Cię w to wkopałem, spotkam się z nią, ale będę taki nieznośny, że sama ode mnie ucieknie- uśmiechnął się
-Zrobiłbyś to?- to była chyba najwspanialsza wiadomość tego feralnego dnia.
-Przecież ja tam Cię wyciągnąłem, a po drugie nie wybaczyłbym sobie gdybyście rozstali się z Miśką, jesteście najlepszą jaką znam- zachichotał- Powiesz jej?- spytał
-Będę musiał- powiedziałem i wyszedłem z domu Wojtka, poprawka, on wygonił mnie do domu, w którym siedziała już Michalina, aktywnie rozmawiając z kimś przez telefon. Mogę założyć się o całą moją wypłatę, że dzwoniła mama Strzałkowskich, w końcu już jutro wyjeżdżaliśmy do Berlina.
-Mam dwie sprawy, tacie zepsuł się samochód, wezmę twój dobrze?- pokiwałem twierdząco głową- No i pamiętasz jak rodzice nie dobrze przyjęli wiadomość o tym, że Maryśka jest z Michałem, a ten jest po rozwodzie i ma syna? Marysia jest prawdopodobnie w ciąży- zamilkła


***********************************************************
Szybki rozdział :)
Akcja z Michaliną wyszła, ale cały rozdział nie,
jak zresztą zawsze, ale cieszmy się, z tej sytuacji,
że Skra prowadzi już w meczu o trzecie miejsce 2:0 <3
Nie wiem kiedy kolejny rozdział, dziękuje za 20tyś <3