piątek, 31 lipca 2015

27.

Ze względu na moją zaawansowaną, nadal zagrożoną ciążę święta spędziłam razem z Davidem,  moimi rodzicami, Maryśką, Michałem i małym Oliwerem u mnie w Londynie. Moje służbowe mieszkanie, na całe szczęście było duże i przestronne. Niestety wszyscy zmyli się dzisiaj rano. Tata miał pilne sprawy w Bełchatowie a Marysia i Michał mieli ostatnią sprawę rozwodową Winiarskiego. 
Dwudziesty siódmy grudnia. Godzina 11. Siedziałam z Davidem i oglądałam  jakiś totalnie pozbawiony sensu serial. Co chwila zerkałam  na mojego złotego iphona i biłam się z  myślami czy napisać do Andrzeja i złożyć mu życzenia urodzinowe, czy też totalnie to olać. Bądź co bądź, nie widziałam go siedem miesięcy. Ani razu nie pojawiłam się w Polsce, nie odebrałam jego telefonów. Zero. I teraz tak o po porostu, najzwyczajniej w świecie miałabym napisać mu coś w stylu „Wszystkiego najlepszego”. Nie. To totalnie głupi pomysł.  Przecież on nawet nie wie, że będzie ojcem. I chyba nie chcę mu o tym mówić. Wychowam córkę sama, no dobra, nie sama ale z pomocą siostry, rodziców i   Davida.
Od rana nie czułam się za dobrze. Miałam dziwne wrażenie, że coś jest nie tak. Wstałam bez słowa z kanapy i poszłam do kuchni po szklankę soku.
-David!- krzyknęłam, gdy poczułam silny ból a potem po moich nogach spłynęła woda.
Szatyn jak poparzony wpadł do kuchni.
-Co się dzieje?!-zapytał przerażony patrząc to na mnie, to na kałużę wokół mnie. 
-To chyba już, ale to za wcześnie –jęknęłam.
-Jedziemy do szpitala, nie ma czasu czekać na karetkę-podał mi płaszcz i po chwili już niósł mnie do swojego Jeppa.
-Szybko- po moich policzkach spływały łzy. Byłam przerażona. Przecież to za wcześnie.
-Staram się..
Kiedy tylko dotarliśmy do szpitala zostałam przejęta przez pielęgniarki i zawieziona na badania. Okazało się, że jak najszybciej trzeba przewieźć mnie na porodówkę. Życie małej było zagrożone. 
Chyba do końca życia nie zapomnę tego strachu, kiedy nie wiedziałam, czy Ala będzie żyć. 
-Gratuluję, była pani dzielna. Mała jest zdrowa, może pani ją przytulić- położna podała mi małe zawiniątko.
-Cześć skarbie, tu mamusia, nawet nie wiesz jak mnie wystraszyłaś-pocałowałam dziewczynkę w jej malutką rączkę.
-Jak pani nazwie córkę?- zapytała pielęgniarka, która pisała „bransoletkę” małej.
-Alicja. Alicja Strzałkowska. 
-Dobrze- uśmiechnęła się – Strzałkowska Alicja, urodzona o godzinie 15:32. Dwudziestego siódmego grudnia. Waży 1740 g. i mierzy 40 cm.
-Widzisz kochanie, masz urodziny w ten sam dzień co Twój tatuś, juz masz coś po nim- westchnęłam.
Usłyszałam ciche pukanie i chwilę późnie do mojej Sali wszedł David.
-Zadzwoniłem do twoich rodziców i Marysi. Kazali Ci przekazać, że masz wysłać im zdjęcia. Oni przylecą kiedy tylko będą mogli.
-Dobrze-uśmiechnęłam się.
-Jak się czujesz?- złapał mnie za rękę. 
-Zmęczona-zaśmiałam się- Harry przyjedzie?
-Tak zaraz tu przyjedzie , jutro też razem Cię odwiedzimy. Będziemy super wujkami.
-Wiem. Tylko Was błagam nie mówcie nic Andrzejowi.
-Wiesz, że kiedyś i tak będziesz mu musiała powiedzieć?
-Wolę to kiedyś..-mruknęłam.
David i jego chłopak posiedzieli u mnie jeszcze piętnaście minut i pojechali do domu.

Po dwóch tygodniach spędzonych z Alicją w szpitalu wreszcie wróciłyśmy do domu. Mimo wczesnego porodu z małą było wszystko dobrze, czekały nas tylko co dwutygodniowe wizyty na badaniach w szpitalach. Z placówki zdrowia odebrał nas mój przyjaciel razem z Harrym.
Z uśmiechem na ustach usiadłam na fotelu, trzymając na  rękach Alę. Nawet nie wiem kiedy i jak dostałam powiadomienie z Instagrama. Zostałam oznaczona na zdjęciu Davida.
"Witam w domu księżniczki <3 Piękna Alice i jej cudowna mama <3".
-David-westchnęłam mało zadowolona.
-Tak?
-Przecież Andrzej to zobaczy..
-No to co?
-No to, że będzie wiedział o małej.. Dowie się, że jest jej ojcem.
- Niby jak?
-No przez to zdjęcie!
-Kurde, nie przemyślałem tego-podrapał się po głowie.
Westchnęłam i nagle mnie olśniło.
Szybko polubiłam zdjęcie chłopaka i dodałam komentarz. „ Dziękuje, że jesteś <3 Wspaniały z Ciebie tatuś ;) <3 „
-Miśka! Co to do cholery ma być?
-Przepraszam. Musiałam.


**************************************
Styczeń. Dokładnie dziesiąty stycznia. Wracam z popołudniowego treningu. Zrezygnowałem z jazdy samochodem, szczególnie w taką pogodę. Siarczysta zima. Dlaczego nazywałem ją zawsze amerykańską? Chyba ze względu na moje zamiłowanie do tej części świata. I wyjątkowo w tym roku zima miała na mnie negatywny wpływ. Czuję, że popadłem w jakąś monotonię, na której składają się te pieprzone pokłady tego białego puchu. Wiem, to wszystko dzieję się ze mną tylko i ze względu na Michalinę. Od tego miesiąca, tej rozmowy z Michałem nadal gówno zrobiłem. A co mogłem? Polecieć do niej święta, kiedykolwiek, ale zwyczajnie jestem tchórzem i boję się, że pogorszę to wszystko. Dałem jej czas. Dałem jej za dużo czasu. Ale piszę do niej. Co się ze mną dzieje? Nie wiem. Marzyłem, żeby spędzić z nią święta. Jedną z najbardziej magicznych chwil w roku. Wielki obraz z wywołanym  naszym zdjęciem. Pomysł na to wykonałem po naszym sylwestrze w Monachium. Mieliśmy takie jedno miejsce w salonie, na sofą. Było puste. A teraz? Jej dom, a praktycznie nas jest pusty. Klucze zaniosłem do Winiarskich. Wszedłem do mojego domu. Ściągnąłem zimową kurtkę i białe force. Nie rozstawałem się z nimi nawet teraz. Jak to było w moim zwyczaju wyciągnąłem telefon, żeby sprawdzić Instagrama. Zobaczyłem nowo dodane zdjęcie przez Davida. Odkąd zobaczyłem go z Michaliną miałem na niego oko. Kiedy zobaczyłem zdjęcie, rzuciłem telefonem o podłogę i usiadłem z bezsilności. Dlaczego ja do cholery nie wiedziałem o ciąży Michaliny? Z Davidem?


__________________________________________________
Chyba wyszło, co?
Krótka "mowa" Wrony, ale chciałam jak najszybciej dodać
rozdział, ze względu na tyle komentarzy od Was <3
Jeszcze nie wszystko powróciło do normy, ale Alicja jest 
cała, zdrowa i mega śliczna, oczywiście w naszych wyobraźniach.
Przypominam o zakładce informowanych! <3
Naivy.
xoxo.





wtorek, 28 lipca 2015

26.

-Pani Michalino, nie mogę tego ukrywać, nie jest najlepiej- usłyszałam z ust jednego z lekarzy. Mijał szósty miesiąc, a z ciążą było coraz gorzej. Słyszałam już różne słowa z ust lekarzy- nie wiadomo, czy donosi pani to dziecko do porodu, dziecko urodzi się martwe.
Wysiadywałam psychicznie. We wszystkim pomagał mi David, którego znam od początku mojej ciąży. Jego mama jest Polką, a tata Anglikiem. Poznaliśmy się na zajęciach. I nie, nie będzie z tego związku, po pierwsze mam dziecko Wrony w drodze, a po drugie? David jest gejem. Z informacji Michała wiem, że Andrzej cały czas się o mnie pyta. Tęsknie za nim? No jasne. Ale chyba jeszcze bardziej się boję. Boję się bardzo. Że sobie nie poradzę, że nasze dziecko nie zobaczy taty, równie dobrze mogłam być nic nie znaczącym epizodem w jego życiu. Nie wiem co będzie. Może się spotkamy? Wrócą wszystkie piękne, stare wspomnienia? Uczucie między nami odrodzi się na nowo? A może on znajdzie swoją drugą połówkę, zapominając o mnie, żyjąc w niewiedzy, że ma się potomka. Jak ja to sobie wyobrażam? Widzę go w przyszłości ze mną, jako mojego męża, widzę jak mamy ciche dni, kłótnie, jak mocno się kochamy mimo wszystko, a kiedy się kłócimy na przeprosiny całuje mnie troskliwie w czoło. Widzę go wracającego ze zgrupowań i meczów, szczęśliwy na widok mnie i naszego dziecka, biorę nawet to, że może wybiec z domu trzaskając drzwiami, po wielkiej sprzeczce między nami. Szczerze mówiąc? Chcę tego wszystkiego. Wiem, znalazłam tą miłość, za którą będę tęsknić.
-Wszystko w porządku z małą?- usłyszałam w słuchawce telefonu, tak Maryśka od początku mówiła, że będzie to dziewczynka, a ja? Dopiero przy porodzie chciałam poznać płeć maluszka. 
-Tak, lekarz powiedział, że wszystko jest w jak najlepszym stanie- skłamałam, ale poczułam wyrozumiałe westchnięcie siostry.
-Nie jest najlepiej, urodzę najprawdopodobniej szybciej, dziecko może urodzić się martwe, nie wiem czy donoszę to dziecko, lekarze mówią wszystko, nie wiem co robić Maryśka- byłam bezsilna.
-Mała, najważniejsze jest to, jak ty się czujesz- wyczułam troskliwy uśmiech na jej twarzy. Nie miała nigdy praktycznie dotyczenia z dziećmi, a wiedziała więcej ode mnie.
-Ja czuję się bardzo dobrze, nie ma się co martwić, ja kończę, wycałuj ode mnie Michała i Oliwera- posłałam jej wirtualnego całusa i zakończyłam połączenie. Usiadłam na kanapie obok Davida, który oglądał jakieś angielskie kreskówki. Uwielbiał je, a ja ze względu na niego też zaczynałam je uwielbiać. 
-Rozmawiałem z Harrym, znalazł w Manchesterze dobrego ginekologa, wystarczy, że tam pojedziemy i może być o wiele lepiej- uśmiechnął się chłopak, pokazując mi jedną z wizytówek. Troszczył się, nawet czasem bardziej ode mnie. A ja? Od sześciu miesięcy wierzę, że wszystko wyjdzie dobrze i niebawem na świecie zobaczymy nasze dziecko. Dziecko moje- Michaliny Strzałkowskiej i jego- Andrzeja Wrony.

********************************************************
Siedziałem w pokoju hotelowym oglądając nasze zdjęcia. Stało się to już praktycznie moim codziennym "rytuałem". Z jednej strony byłem wdzięczny Stefanowi, że powołał mnie do kadry, gdyby nie treningi, mecze, wyjazdy upadłbym doszczętnie. Przeglądanie zdjęć przerwało mi wejście do mojego pokoju. Winiarski? Co on tutaj robi. Próbowałem poukładać sobie w głowie zaistniałą sytuację. A tak. Wspominał, że nas odwiedzi. Spała to w końcu jego drugi dom i ten siatkarski i ten rodzinny. I pomyśleć, że tutaj się poznaliśmy. I to dzięki Michałowi. 
-Stary, tym nic nie zdziałasz, uwierz- powiedział wpatrując się w nasze zdjęcie
-I wiesz co? Już dawno powinienem Ci sprzedać niezłą bułę- zachichotał
-Wiem, że najgorzej jest mieć kogoś w sercu, a nie w ramionach, że ta akcja ze zdradą była trochę dziwna, ale wiedz, że wiem na własnej skórze jak boli zdrada, ale teraz pomyśl Michalina, zrobiłaby dla Ciebie wszystko tak jak ty dla niej, polegaliście na sobie zawsze, w każdej sytuacji, rozmawialiście, śmialiście się ze wszystkiego, to runęło,ale wiem, że nadal uwielbiasz jej uśmiech, że nadal tak samo Ci się podoba, ona uśmiechała się, a jeszcze uśmiechnie się tak tylko dla Ciebie albo pamiętasz jak mało nie dostała białej gorączki, kiedy nie odbierała od Ciebie telefonów, kiedy pojechały z Maryśką na zakupy, dodzwoniłeś się do mojej partnerki z pytaniem czy Twoja narzeczona , martwiłeś się o nią, czasem aż wnerwiałeś tym Michalinę- uśmiechnąłem się na to wspomnienie.
- Pamiętasz jak Karol wiedział, kiedy Miśka wysłała sms?- zachichotałem na jego pytanie, zawsze na wiadomości od niej mój uśmiech był szczerzy, szczerszy niż zwykle.
-Jak mało nie rozwaliłeś swojego cudownego Iphona, kiedy dowiedziałeś się co łączyło ją z Wojtkiem, że Ci wtedy nie powiedziała? Jak zaciskałeś zęby kiedy opowiadała, jaki to Matt jest przystojny, ale zawsze zapewniała Ci, że to ty jesteś ten najprzystojniejszy i za piękny na ten świat?- wyszczerzyłem się, coraz bardziej nabierałem pewności, że jeszcze kiedyś możemy być razem.
- Jak nie chciałeś jej wypuścić do tego pieprzonego Londynu?- westchnąłem, przypominając sobie to wspaniałe pożegnanie na Warszawskim Okęciu- Ale przez tą zdradę, powinieneś klęczeć przed nią jak ostatni żebrak, obsypywać ją wszystkim co najlepsze, nawet lecieć po tą cholerną gwiazdkę z nieba, zabrać ją do tej jej wymarzonej   Grecji, później do Włoch, zrobić wszystko, żeby czuła jak się księżniczka, żeby zrekompensować jej tą pieprzoną zdradę, rozumiesz?- jego ton głosu podwyższył się
-Mimo, że zakochałeś się jak skurwysyn, to ona nadal patrzy na Ciebie tak samo z miłością w oczach i nawet gdyby wszyscy w Ciebie zwątpili, ona by nadal cholernie wierzyła w Ciebie, zraniłeś ją przez tą swoją głupotę, ale uwierz, jestem pewien, że ona by ci wybaczyła, może jeszcze nie teraz, ale wybaczy Ci, trzymam za Was kciuki- uśmiechnął się.
- A i pamiętaj, jeśli jeszcze raz coś jej zrobisz wtedy już nie obędzie się tylko na gadaniu, muszę bronić swojej młodszej siostry- dzięki jego słowach zrobiło mi się cieplej na sercu. Kochał Miśkę, jak własną rodzoną siostrę. A ja kochałem ją jak nikogo innego.

________________________________________________
Oficjalnie ogłaszam:
WRACAM NA BLOGGERA!
Przepraszam, za miesięczne, dwumiesięczne 
przerwy w blogach, ale wszystko jest już
w jak najlepszej sytuacji i mam nadzieję, że 
będzie Was tutaj tyle ile było! <3
Będzie się tutaj jeszcze działo
obiecuję <3
Naivy.