czwartek, 26 marca 2015

20

To dla Ciebie życiowa szansa, nie zmarnuj jej! Te słowa przewijały mi się cały czas przed oczami. Zadzwonił do mnie przed chwilą znany mi już architekt z Londynu David, kiedyś rozmawiałam z nim na temat kontraktu dla mnie, ale studia nie pozwalały mi na wyjazd do Londynu. Teraz według niego nie mam żadnych przeszkód, a przepraszam- mam narzeczonego. Miałabym byc tam 4 miesiące, niby nie dużo, bo tyle Wrona spędza na reprezentacyjnych zgrupowaniach. No, ale jednak nie wiem czy potrafiłabym rozstac się z nim na tak długi okres. No, ale to tam spełniłabym swoje marzenia, a Wrona robi to grając w klubie i reprezentacji, prawda? Biłam się z myślami. Maryśka podpowiadała mi, żebym jak najszybciej pogadała z Andrzejem, no ale ten jest w drodze i Falasca ukatrupiłby mnie na miejscu, kiedy to bym ja tak zdenerwowała Wronę przed meczem. Może lepiej byłoby jeśli odrzuciłabym ten kontrakt? Siatkarza czeka niedługo półfinał Final Four Ligi Mistrzów, ważne mecze- muszę byc przy nim. Po poznaniu tego mężczyzny moje życie zmieniło się diametralnie, zawsze miałam wszystko szczegółowo zaplanowane, każdy wątek mojego życia był obliczony, nadmiernie przeanalizowany, a potem zjawił się on. Wywrócił moje życie do góry nogami, a co najdziwniejsze, nie oddałabym nic za to co dzieję się teraz. Żyję na ciągłej spontaniczności i czuję się szczęśliwa. No i mimo tego, że byliśmy ze sobą związani i byliśmy zaręczeni i tak nie mieszkaliśmy razem. Wrona ustawał na swoim, że to on zapewni swojej narzeczonej dom, który podobno chciał, żebyśmy wybudowali, ale ja wybiłam mu ten pomysł jak najszybciej z głowy. Moje mieszkanie, które śmiało nazywaliśmy apartamentem spełniałoby doskonale tą rolę, ale no niestety z męską dumą nie wygrasz. No tak, czyli teraz nadszedł ten okres, kiedy minęły wszystkie szczęścia i czas na pełne niezdecydowania decyzje i może smutne rozstania. Świetny czas losie! Chociaż, kiedyś musiał on nadejśc, szkoda, że właśnie teraz.
-Maryśka i co ja teraz zrobię?- spytałam odwracając swoją głowę w stronę siostry.
-No młoda, nie załamuj mnie- popatrzyła na mnie błagalnie- Jesteście z Wroną najbardziej dobraną parą jaką znam, jeśli będziesz wiedziała co on o tym sądzi od razu łatwiej podejmiesz decyzję, uwierz!- powiedziała uśmiechając się do mnie.
-Ale oni wracają dopiero jutro wieczorem, szybciej umrę niż podejmę się czegokolwiek- wypuściłam głośno powietrze

-Michalina, nie marudź! Wytrzymasz!- skarciła mnie moja siostra. Kurde, Strzałkowska, zawsze tak szybko podejmowałaś decyzję, a teraz co? Rzecz prosta, cztery miesiące bez tak ważnej osoby dla mnie, osoby którą kocham. I założę się, że tam będę tęskniła za nim jak cholera. No, ale tęsknota to taka smutna miłosna sprawka, ale jednak zawsze miłosna. Coś z półki miłosnego kaca i podobnych rzeczy. Chociaż, dopiero teraz dotarło do mnie, że mój sms do siatkarza był za bardzo jednoznaczny. Przecież mój narzeczony miał prawo myślec, że chodzi mi o to, że jestem w ciąży, ups...

**********************************
-Ty stary, Michalina może rzeczywiście jest w ciąży- mówił z przejęciem Michał
-No właśnie, ja już tam wiem co dzieje się u Was w sypialni- tak samo przejęty jak Winiarski był Kłos, cholera przejęli się bardziej ode mnie.
-Michalina bierze tabletki idioci- popatrzyłem na nich jak na kosmitów i uśmiechnąłem się, wyglądało to mniej więcej jak przysłowiowe "heloł" Maryśki Winiarskiego.
-Aaaaa, czyli tak działasz! Sprytne panie Wrona- powiedział Karollo udając przy okazji geniusza, nie wyszło mu to za dobrze, poprawka, nigdy by to mu nie wyszło. Niby nie przejmowałem się tym wszystkim, no ale jednak. Cały czas chodziło mi to po głowie o co chodziło w tym pieprzonym sms Michalinie. Odrzucałem od siebie myśl o ciąży? A może jednak? Nie chciała o tym rozmawiac przez telefon, bo to coś poważnego. Poważnego? No, kurwa ciąża. Ale przed meczem starałem nie zawracac sobie tym głowy. Przynajmniej próbowałem. Nie, żebym nie przejmował się Miśką, ale zawsze powtarzała mi, że mimo wszystko zawsze jest najważniejszy mecz i moja gra. Endrju, jesteś posłuszny! 
-Wrona słyszałeś, że jedziemy niedługo z Ignaczakiem nad morze?- zachichotał Winiarski
-Pierdzielisz? Michalina będzie zadowolona- uśmiechnąłem się
-Tylko pamiętaj, nie mamy obok siebie pokoju, jesteście z Michaliną zbyt głośno w nocy, nie mogę przez Was sobie spokojnie spac-krzyknął smutny Winiarski, dzięki, teraz każdy w autobusie wie na jakim stopniu są moje relacje z młodszą Strzałkowską.
-Oj, Michałek ty uważaj tam na swoje relację, bo z tego co wiem, to są niezłe ze szwagierką Andrzejka, tylko pamiętaj, masz młodsze dziecko już, nie rozpędzaj się!- krzyknął łamanym polskim z przodu autobusu Falasca, no nie powiem, zaskoczył mnie.
-Jakie on ma sprośne myśli- powiedział z niezadowoleniem. Nagle obok mnie dosiadł się Wlazły. Co dziwne poświęcił się i niosąc swój wielki telefon, przypominając tablet przyszedł tutaj z początku busa. 
-Gratuluję w ogóle- uśmiechnął się, na co cały tył autobusu posłał do niego zdziwione spojrzenia, łącznie ze mną. 
- No nie udawaj, projekt Michaliny wygrał międzynarodowe przetargi i dostała się do największego biura architektury w Europie, gdzie dostają się najlepsi na świecie, ja bym chodził dumny jak paw, a ty co?- zaśmiał się, a mnie jak resztę zatkało.
-Co kurwa?- tylko tyle zdołałem powiedziec, wyrywając mu z ręki telefon.

_____________________________________________________________________________
Jezu, najgorszy rozdział na tym blogu, masakra,
nie było mnie tutaj miesiąc i napisałam jeszcze
takie coś. Przepraszam, przepraszam!
Postaram się następnym razem! <3
Obiecuję! <3
Ale w sobotę:
SOVIA-SKRA! <3
Najlepsza sobota ever <3