Hahahah, Wronka! Nie wczuwaj się tak! No, ale dobrze posłucham się Ciebie i idę spać, branoc! :*
Każde miasto, ma w sobie to coś, czym różni się od innych miast i nie mam na myśli nazwy. I takim moim miejscem jest Bełchatów. No i Warszawa. Czasem krążę między tymi dwoma miastami, 149 km nie robi dla mnie różnicy. Zawitałam w moim kochanym domu. Niby kochany, ale jakoś tutaj pusto. Takie uczucie miewam od pewnego czasu. Tak samo jak krążą wokół mnie jakieś myśli. Że czasami chciałabym mieć życie jak z jakiegoś filmu, piękna fryzura, brak potrzeb fizjologicznych, a kiedy będę w totalnym dołku, facet pobiegnie za mną, wyzna i uczucie i będziemy żyć długo i szczęśliwie. Że mam już swoje naście lat, a moje towarzyskie życie zapewnia mnie, że zostanę starą panną z załogą kotów. No, ale przecież jeszcze tak nie dawno było tak pięknie, wierzyłam, że kilometry się nie liczą, że najważniejsze jest uczucie, którym darzą siebie dwie osoby. Kiedyś myślałam, że tylko śmierć może rozdzielić prawdziwą miłość. Mojego idealnego mężczyznę poznałam przypadkiem, ale wszystko zepsuły kilometry.
Miałam nie całe 14 lat, on 15. Chodziłam do jednego, warszawskiego gimnazjum z jego bratem. Był to początek roku, z Jankiem już od początku dogadywaliśmy się świetnie. Kiedyś poszłam wspólnie z nim do gimnazjum sportu, gdziee uczęszczał jego brat, Wojtek. Kiedy zobaczyłam chłopaka, poczułam, że to właśnie ten. Miłość od pierwszego wejrzenia? Przez całą drogę powrotną myślałam o przystojnym chłopaku. Po tygodniu, wracałam sama ze szkoły, Janek był chory.
-Michalina!- zawołał ktoś za mną
Odwróciłam się i zobaczyłam, że to Wojtek. Wołał mnie, właśnie mnie! Uśmiechnęłam się i podeszłam do chłopaka.
-Może miałabyś ochotę wybrać się ze starszym z grona Szczęsnych na kawę?- spytał
-Nie piję kawy, ale sok będzie idealny!- zaśmiałam się
Udaliśmy się do kawiarni niedaleko mojej szkoły. I właśnie to było nasze pierwsze spotkanie i na pierwszym się nie skończyło. Później zaczęliśmy się ze sobą spotykać codziennie, aż w końcu zostaliśmy parą. Był idealny. Nigdy nie wierzyłam w miłość od pierwszego wejrzenia, a jednak. Byliśmy ze sobą już ponad pół roku. Kariera Wojtka rozwijała się diametralnie. Pewnego dnia powiedział mi, że dostał ofertę od Arsenalu, byłam z niego cholernie dumna. W wieku 16 lat dostał ofertę od jednego z najlepszych klubów w Europie. Podpisał kontakt jak najszybciej, cieszyłam się jego szczęściem. Jednak, nie wiedziałam co się z tym wiąże, nie zdawałam sobie z tego sprawy. Już 2 miesiące później żegnałam ze łzami oczach Wojtka na lotnisku. Właśnie dziś wylatywał do Londynu. Ja, 15 latka nie miałam nawet możliwości żeby z nim jechać. Nawet moi rodzice, którzy wiedzieli jak kocham bramkarza nie pozwolili mi na wyjazd. Pierwsze miesiące to była katorga. Uzależniłam się od Szczęsnego tak bardzo, że dzień bez niego był czymś strasznym, co dopiero kilka miesięcy, co dopiero kilka lat... nie dopuszczałam do siebie tej myśli. Codzienne rozmowy na skype podtrzymywały mnie na duchu. Na wizytę Wojtka nie musiałam długo czekać. Myślałam, że ten dzień będzie cudowny. Myliłam się. Piłkarz był jakiś nie swój. Wybraliśmy na spacer. I właśnie tam wydarzyło się coś, co nigdy nie chciałabym wspominać.
-Michalina, zobacz co się dzieje. Nie dajesz rady. Nie mogłem odpuścić takiej oferty, zrozum to, dobrze? Misia, będzie lepiej jak się rozstaniemy- powiedział
W moich oczach natychmiast pojawiły się łzy. Biegłam przed siebie. Usłyszałam tylko "Jesteś cudowną osobą, proszę nie płacz".
Czułam się fatalnie. Zapadłam w depresję. I od tamtego czasu nie mam chłopaka. Jednak najgorsze w tym wszystkim było to, że kilka miesięcy po naszym rozstaniu dowiedziałam się, że Wojtek ma kogoś, pokazują się nawet publicznie. To był cios poniżej pasa. Postanowiłam wziąć się w garść. Zadzwoniłam do niego, kiedy usłyszałam "halo", powiedziałam.
-Wojtek, widzę jak na nią patrzysz, wiem, bo kiedyś patrzyłeś tak na mnie. Mieliśmy przetrwać wszystko, pamiętasz? Ja próbowałam, ale ty poddałeś się. Rozumiem. Ale wiesz, te "Kocham Cię", kiedyś mówione do mnie mówisz to jej, to trochę boli. Wiesz!?- powiedziałam i rozłączyłam się.
Wzięłam się w garść, skończyłam studia, znalazłam dobrze opłacalną pracę i zaczęłam wszystko od nowa. Wojtek nie odzywał się już. I dobrze. O moim byłym chłopaku wiedzą tylko rodzice, Marysia i Michał.
*****************************
Na całe szczęście Michalina ujęła mój "podryw" jako żart. Dzisiaj mamy dzień, w którym na pewno nie ucieknę przed Krzyśkiem i jego kamerą. Pytanie- czy czasem mam go dość?
To pytanie mogłoby być podzielone na dwa: "Czy czasami mam dość Igły? " i "Czy czasami mam dosyć Igły chodzącego wszędzie z kamerą?". Więc oczywiście, że czasami mam dosyć Igły chodzącego wszędzie z kamerą, aczkolwiek ostatnio chyba trochę się uspokoił albo kręci nas z ukrycia i nie widać tego, że kręci. Ja z racji tego, że ja też robię dużo zdjęć i jakieś tam krótkie filmiki kręcę, nie mogę mieć do niego pretensji, bo też nie chciałbym, żeby te pretensje mieli inni gracze do mnie... Więc, niech sobie tak kręci, myślę, że to jest pozytywne i fajne, że pokazuje nas od środka. Krzyśka czasami mam dosyć, ale chyba każdy ma czasami dosyć po tym, jak się siedzi cztery miesiące praktycznie 24 godziny na dobę w tych samych miejscach i cały czas spędza się razem na treningach i poza nimi. Nie mam czasu zadzwonić nawet do Miśki, nie wiem do końca jak się czuje po wczorajszym meczu, jednak sms nie powiedzą nam wszystkiego. Po godzinie znajdujemy się już na hali. A Kłos, jak to pan Kłos, lepiej niech on wywiadu nie udziela.
-Niektórzy uważają, że grasz w kadrze, dlatego, że selekcjonerem jest twój były klubowy kolega, jak to jest?- spytał dziennikarz
-Tak, tak idziemy do trenera i mówimy: Stefan, albo gramy, albo wyjeżdżamy i przestajemy być kolegami!- śmieje się Karol
-A i niech odda nam czapkę, która mu daliśmy!- dodaje
Nie, żeby coś, ale w zamykaniu wścibskich dziennikarzy mistrzem jest Karollo. No i przez niego dziennikarz sobie poszedł.
Po chwili przysiedli się do nas praktycznie wszyscy, łącznie z kamerą Igły, brr!
-Andrzejkuuu, opowiedz nam jakiś suchar- powiedział do mnie Krzysiek
W zanadrzu mieliśmy suchar wymyślony wspólnie z Karolem.
-Co mówi Mariusz Wlazły do swojego syna, gdy jest wkurzony?- pytam
Wszyscy siedzą cicho! Aż dziwnie jakoś. A my mamy teraz spokój od Ignaczaka na cały wieczór, bo ten będzie siedział w pokoju i szukał odpowiedniego suchara.
-MILCZAREK!- mówimy z Karolem machając swoimi głowami.
-Hahhahahahahahaha, jak sucho!- krzyknął Wlazły zanosząc się śmiechem
-Ja pierdo*e ty tego nie nagrywasz?- spojrzał Wlazły na Krzyśka
Teraz to my zanosiliśmy się śmiechem.
-Ej, patrzcie, dziennikarka! Kto idzie ze mną?- spytałem
-Się pytasz- powiedział Kłos i już po chwili czekaliśmy na pytanie od pani dziennikarz
-Co sądzą panowie o zakodowanych MŚ?- spytała
-Ja do tego podszedłem neutralnie, bo mam dekoder z Cyfrowego Polsatu- powiedział Kłos
-Do widzenia!- odpowiedziałem i odeszliśmy od "dziennikarki"
Chłopaki nazwali nas mistrzami, należy się! Skromność pierwsza klasa! Pogadaliśmy chwilę jeszcze z trenerem i poszliśmy do szatni, gdzie mieliśmy torby, na telefonie zobaczyłem 3 nieodczytane wiadomości.
_______________________________________________
O boże! Co to jest, przepraszam!
Pierwsza część dołująca, a chłopaki beka?!
Co to? xD
Będzie lepiej... kiedyś ;D
Wszystkie wypowiedzi chłopaków, wywiady są prawdziwe, np:
Niektórzy uważają, że grasz w kadrze, dlatego, że selekcjonerem jest twój były klubowy kolega, jak to jest?- spytał dziennikarz
-Tak, tak idziemy do trenera i mówimy: Stefan, albo gramy, albo wyjeżdżamy i przestajemy być kolegami!- śmieje się Karol-A i niech odda nam czapkę, która mu daliśmy!- dodaje
Zrobiłam sobie powtórkę wywiadów, dość szybko dodałam rozdział, dziwne ;o
Tymczasem kibicujemy Legii, a o 20:45 Liga Mistrzów i Bvb ♥
PS. MILCZAREK- MILCZ (AREK)! Kumacie? :D Syn Mariusza to Arek; to też suchar Endrju :D