~Michalina
-Ala, sprawiasz obecnie wrażenie najniegrzeczniejszej córki na świecie - powiedziałam stanowczo do mojej córki. Zostało niecałe czterdzieści minut do ceremonii, a ona jakoś nie może się najeść. Od chrzcin Ali minęły cztery miesiące, mamy lipiec i jeden z najważniejszych dni w życiu mojej siostry i mojego przyjaciela. -David weźmiesz ją, proszę, sama muszę iść ubrać sukienkę- uśmiechnęłam się do chłopaka
-Musisz wyglądać zajebiście, żeby Andrzejowi opadła szczena jak Cię zobaczy- zachichotał, a ja rzuciłam krótkie "Kocham Cię stary" i przytuliłam go. Spotkam go dzisiaj. Wiem to, doskonale zdaję sobie z tego sprawę. Ubierając sukienkę spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Wydoroślałam. I bardzo się z tego cieszę. Jedyne czego się boję to spojrzeć Andrzejowi w oczy. Malując usta uśmiechnęłam się do siebie. Wyglądałam pięknie. Wychodząc z pokoju poczułam Davidowy wzrok na sobie.
-Strzałkowska, gdybym nie był gejem, dawno bym cię przeleciał- zachichotał, a ja popatrzyłam na niego z politowaniem. Czasem był za szczery. I tak go za to uwielbiałam.
Zabierając z domu ostatnie rzeczy wyruszyliśmy w drogę do Kościoła. Ślub miał odbyć się w Spale, gdzie to wszystko się zaczęło, ale niestety ostatecznie Maryśka stanie się Marysią Winiarską w kościele w Łodzi.
-Wszystko skazuje na to, że zrobimy wielkie wejście- powiedział chłopak odpalając samochód
-Ala, tylko Cię proszę, bądź grzeczna- uśmiechnęłam się do córki, na co ona odpowiedziała mi rechotem. Do kościoła zajechaliśmy z minimalnym spóźnieniem, ale jednak. Msza już się zaczęła, a przed nami wielkie wejście, już mi wstyd. Wkładając Alę do wózka ruszyliśmy w stronę kościoła. Dzięki temu, że drzwi były otwarte mogłam zobaczyć Maryśkę. Wyglądała co najmniej pięknie. Co ja mówię, wyglądała cudownie. Wchodząc po schodach narobiliśmy niemały hałas, bo młodej Wronie wypadła grzechotka, co poskutkowało głośnym płaczem. David biorąc ją na ręce uspokoił sprawę. Zobaczyłam go. Od tak długiego czasu znowu mogłam go zobaczyć. Poczułam jakbym miała zaraz zemdleć. Nadal kocham go tak mocno, a teraz podeszłabym najchętniej do niego i go pocałowała, jak kiedyś. Ale nie mogę. Myślałam, że z czasem serce przestanie przyśpieszać na jego widok, ale jednak. Patrzyliśmy się na siebie przez cały czas. Ale się opamiętałam. Usiadłam kilka ławek dalej od niego witając się przy okazji z moimi rodzicami. Nie mogłam się napatrzeć na ich dumę. Mama nie ukrywała swojego wzruszenia. Popatrzyłam jeszcze raz na Andrzeja. W tym momencie chciałabym oddzielić teraźniejszość od przeszłości. Wsłuchując się w słowa księdza patrzyłam na moją siedmiomiesięczną córkę i zastanawiałam się co by teraz było, gdyby siatkarz mnie nie zdradził. Czy bylibyśmy teraz szczęśliwą rodziną? Stalibyśmy teraz razem, a nie osobno, rzucając sobie tylko ukradkowe spojrzenia. Nie wiem jak to wszystko sobie dotychczas wyobrażałam. Uważałam, że skoro mnie zdradził nie jestem już mu potrzebna? Że mogę bez niego istnieć? Że wcale niczego mi nie brakuje? Że to wcale nie jest połowiczne czy odłożone na bok jak stara zabawka? Chodziłam, śmiałam się, obserwowałam jak rozwija się nasz największy w życiu skarb, ale jednak zawsze było to coś. Jakaś nagła świadomość, że to co obecnie masz to nie wszystko. Potrzebujesz jeszcze czegoś bardzo ważnego w życiu.
~Andrzej
Stałem w moim salonie i przyglądałem się zdjęciu, które stało na komodzie. Przez cały ten czas nie schowałem go. Stało tak jak zawsze. Ja z Michaliną na festiwalu kolorów. Zaledwie kilkadziesiąt dni przed tym jak z płaczem rzuciła we mnie pierścionkiem i odeszła. Nadal nie wiem czemu byłem takim idiotą i chyba się nie dowiem.
Byliśmy wtedy szczęśliwi. Słowo byliśmy było tutaj kluczowe.
Dzisiaj ślub Michała i Maryśki. Pewnie zobaczę młodszą Strzałkowską. Po tylu miesiącach. Przez ten cały czas widzę ją tylko na zdjęciach na instagramie jej i tego całego Davida. Swoją drogą on jest zakochany w małej Ali, widzę to. Nie wiem czy to tylko moja chora wyobraźnia, ale jest ona do mnie strasznie podobna. Co najdziwniejsze. Ponad tydzień temu na koncie Michaliny pojawiło się zdjęcie pod którym zawitał komentarz "Cały Andrzej". Nie wiedziałem co mam myśleć. Ponownie wchodząc w to zdjęcie komentarza już nie było. Pewnie Michalina go usunęła. Zdjęcie i tak widniało już na mojej tapecie w telefonie.
Zanim się zorientowałem to był czas, w którym musiałem się ubierać aby zdążyć na ślub przyjaciela.
Przed kościołem stali już państwo młodzi i witali gości. Marysia wyglądała prześlicznie. Winiar kiedy tylko na nią patrzył rozpływał się i wyglądał jakby był w innym świecie. Zająłem miejsce w ostatniej ławce. Muszę wyjść zaraz po zakończeniu ceremonii, żeby pomóc Mariuszowi, który pełni dzisiaj funkcję świadka. Jestem pewny, że jeden bagażnik w samochodzie nie starczy na wszystkie dzisiejsze prezenty. Podszedłem do Marysi, strasznie się denerwowała. Podszedłem do niej rzucając krótki uśmiech.
-Ona będzie?- spytałem z nadzieją
-Powinna zaraz być z małą- uśmiechnęła się, co poczuję jak ją zobaczę?
-Tak poza tym, mimo tych fotografów i wszystkich, nagrałbyś ode mnie z telefonu krótki filmik na snapa?- poprosiła mnie wręczając swój telefon. Nawet teraz miała go przy sobie? Wiedziałem, że była pozytywnie uzależniona od internetu jak ja no, ale.
-Jasne a jaki masz kod?
-Data urodzenia Twojej córki- palnęła a gdy zdała sobie sprawę co powiedziała zbladła.
-Maryśka o czym ty mówisz?
-Ja.. Ala to Twoja córka.
-Ale- nie zdążyłem już nic powiedzieć bo tata Strzałkowskiej powiedział, że zaraz zaczynamy.
-2712- powiedziała kod oddalając się. Dwudziesty siódmy grudnia? To przecież moja data urodzenia. Z głową pełną pytań usiadłem w ostatniej ławce. Ceremonia się rozpoczęła a ja nigdzie nie widziałem Michaliny. Po dobrych dziesięciu minutach weszła razem z Alą i Davidem. Nie mogłem oderwać od niej wzroku. Może jeszcze wszystko będzie dobrze? Maryśka by mnie przecież nie okłamała. Ale jest jeszcze jeden problem. David. Kim on jest? Wiem jedno, chcę się tego wszystkiego dowiedzieć, dzisiaj! Próbowałem skupić się na ceremonii, ale nie mogłem, po prostu nie mogłem. Nie oderwałem od niej wzroku przez całą mszę.
~Michalina
-2712- powiedziała kod oddalając się. Dwudziesty siódmy grudnia? To przecież moja data urodzenia. Z głową pełną pytań usiadłem w ostatniej ławce. Ceremonia się rozpoczęła a ja nigdzie nie widziałem Michaliny. Po dobrych dziesięciu minutach weszła razem z Alą i Davidem. Nie mogłem oderwać od niej wzroku. Może jeszcze wszystko będzie dobrze? Maryśka by mnie przecież nie okłamała. Ale jest jeszcze jeden problem. David. Kim on jest? Wiem jedno, chcę się tego wszystkiego dowiedzieć, dzisiaj! Próbowałem skupić się na ceremonii, ale nie mogłem, po prostu nie mogłem. Nie oderwałem od niej wzroku przez całą mszę.
~Michalina
-Twój ślub też będzie taki piękny, uwierz kochanie- usłyszałam słowa mamy kiedy wychodziliśmy już z kościoła. Przy samochodzie Wlazłego zobaczyłam Andrzeja. Pomagał pakować prezenty. Chyba zauważył to, że na niego patrzę. Nagle zobaczyłam przed sobą znajomą postać. Karol. Automatycznie go przytuliłam. Zdałam sobie sprawę, jak bardzo za nimi wszystkimi tęskniłam.
-Boże święty, Karol- uśmiechnęłam się do niego
-Laska, nie śliń się tak, bo jeszcze Andrzej, lub co gorzej Olka zobaczy- zachichotał, a ja słysząc jego imię zmieniłam swój wyraz twarzy.
-Ej mała- popatrzył na mnie- Co jest z tą Michaliną, która namawiała wszystkich, żeby wierzyć w marzenia i potrafiła zrobić burdel szybciej niż Winiar? Przecież to na Twój widok wszystkim pojawiał się uśmiech na twarzy? Mała tak daje w gość?- opatulił mnie ramieniem
-Jest najlepszym dzieckiem na świecie, dobrze wiesz o co chodzi, ale leć do Oli, czas się zbierać- powiedziałam, wyciągając Alę z wózka. Sala weselna robiła teraz większe wrażenie niż wcześniej. Wszystko było takie idealne. Zazdrościłam w tym momencie Maryśce wszystkiego. Ale tak pozytywnie. Byłam już pewna jednego- chcę przeżyć to samo, z Andrzejem, z którym dzisiaj porozmawiam. O wszystkim. Chyba. Patrzyłam na młodą parę z miłością w oczach. Jeden z najbardziej magicznych podczas wesela. Pierwszy taniec. Rzecz, którą ćwiczyli wytrwale dobre dwa miesiące. Wszystko musiało być dla nich idealne. Jak na razie tak było. Poczułam, jak małe łapki opatulają moje ciało. Chyba Davidowi znudziła już się rola niańki. Zobaczyłam go. Stał dokładnie naprzeciwko nas rzucając na mnie cały czas swój wzrok. Zrobię to, ale jeszcze, jeszcze nie teraz. Wspierając gromkie brawa zostałam otoczona przez wszystkie ciocie, który ostatni raz widziałam na święta w roku dwutysięcznym siódmym. Nie szczędząc mi pochwał przeszły na małą. Modliłam się, żeby tylko nie spytały się o ojca.
-Miśka, Andrzej, przy stawie- powiedział mi David na ucho zabierając małą na ręce. Poczułam jak serce zabiło mi szybciej. Teraz? W tym momencie? Przepraszając starsze kobiety wyruszyłam w stronę wyjścia. Szczerze mówiąc, stresowałam się gorzej niż przed maturą, ale czym? Stał tam, mierzył mnie od góry do dołu. Uśmiechnęłam się. Podeszłam do niego i przytuliłam go. Rozpłakałam się na dobre. Łzy szczęścia, że mogę w końcu to zrobić?
-Przepraszam- powiedziałam odsuwając się na bezpieczną odległość.
-Chyba ja to powinienem zrobić- powiedział poważnie
-Andrzej- łzy znowu pojawiły się w moich oczach, czemu to musiało być tak chore?
-Dlaczego nie dałaś ani jednego znaku życia? Przepraszałem, kurwa Miśka nawet nie wyobrażasz sobie jak bardzo żałuje tego wszystkiego, wolałbym mieć wypadek, niż znowu ją spotkać, rozumiesz, nienawidzę jej- powiedział uderzając pięścią w murek. Zasyczał z bólu. Nie wiedziałam co robić.
-Przestań proszę- powiedziałam łapiąc się za głowę- nawet nie wiesz jakie to wszystkie było trudne, nawet nie wiesz jak bardzo chciałabym, żebyś był przy narodzinach Ali- powiedziałam opierając się o barierkę.
-Zaraz, Ala to moja córka?- powiedział uśmiechając się- Nawet nie wiesz jak się cieszę- powiedział chcąc przytulić mnie. Nie pozwoliłam mu na to, chciałam powiedzieć wszystko, co tylko sobie planowałam.
-Proszę, chcę skończyć- popatrzyłam na niego z politowaniem- Kocham Cię na tyle, że mogłam wrócić do Ciebie od razu, prawda, ale nie, nie mogłam na Ciebie patrzeć, nie mogłam podjąć tego jak mogłeś mi to zrobić, nie widziałam świata za Tobą, zresztą dalej go nie widzę, a gdy jeszcze dowiedziałam się o ciąży cały czas liczyłam na to, że to nas między sobą pogodzi, dziwne, że to ja się martwiłam, a teraz nie wiem co o tym wszystkim myśleć, z jednej strony ledwo wyrabiam bez Ciebie, a z drugiej, choć raz byłeś na lotnisku, żeby do nas przylecieć? No właśnie, Andrzej do cholery, to ty miałeś się starać nie ja!- zdenerwowałam się, ale każde słowo było szczerze, prosto z mojego serca, chciałam powiedzieć wszystko co leżało mi na sercu. Siatkarz szczerze się uśmiechnął. Kochał, kiedy się złościłam, podobno słodko wtedy wyglądałam.
-Kocham Cię Michalina- powiedział całując mnie. Pozwoliłam mu na to.
-Boże święty, Karol- uśmiechnęłam się do niego
-Laska, nie śliń się tak, bo jeszcze Andrzej, lub co gorzej Olka zobaczy- zachichotał, a ja słysząc jego imię zmieniłam swój wyraz twarzy.
-Ej mała- popatrzył na mnie- Co jest z tą Michaliną, która namawiała wszystkich, żeby wierzyć w marzenia i potrafiła zrobić burdel szybciej niż Winiar? Przecież to na Twój widok wszystkim pojawiał się uśmiech na twarzy? Mała tak daje w gość?- opatulił mnie ramieniem
-Jest najlepszym dzieckiem na świecie, dobrze wiesz o co chodzi, ale leć do Oli, czas się zbierać- powiedziałam, wyciągając Alę z wózka. Sala weselna robiła teraz większe wrażenie niż wcześniej. Wszystko było takie idealne. Zazdrościłam w tym momencie Maryśce wszystkiego. Ale tak pozytywnie. Byłam już pewna jednego- chcę przeżyć to samo, z Andrzejem, z którym dzisiaj porozmawiam. O wszystkim. Chyba. Patrzyłam na młodą parę z miłością w oczach. Jeden z najbardziej magicznych podczas wesela. Pierwszy taniec. Rzecz, którą ćwiczyli wytrwale dobre dwa miesiące. Wszystko musiało być dla nich idealne. Jak na razie tak było. Poczułam, jak małe łapki opatulają moje ciało. Chyba Davidowi znudziła już się rola niańki. Zobaczyłam go. Stał dokładnie naprzeciwko nas rzucając na mnie cały czas swój wzrok. Zrobię to, ale jeszcze, jeszcze nie teraz. Wspierając gromkie brawa zostałam otoczona przez wszystkie ciocie, który ostatni raz widziałam na święta w roku dwutysięcznym siódmym. Nie szczędząc mi pochwał przeszły na małą. Modliłam się, żeby tylko nie spytały się o ojca.
-Miśka, Andrzej, przy stawie- powiedział mi David na ucho zabierając małą na ręce. Poczułam jak serce zabiło mi szybciej. Teraz? W tym momencie? Przepraszając starsze kobiety wyruszyłam w stronę wyjścia. Szczerze mówiąc, stresowałam się gorzej niż przed maturą, ale czym? Stał tam, mierzył mnie od góry do dołu. Uśmiechnęłam się. Podeszłam do niego i przytuliłam go. Rozpłakałam się na dobre. Łzy szczęścia, że mogę w końcu to zrobić?
-Przepraszam- powiedziałam odsuwając się na bezpieczną odległość.
-Chyba ja to powinienem zrobić- powiedział poważnie
-Andrzej- łzy znowu pojawiły się w moich oczach, czemu to musiało być tak chore?
-Dlaczego nie dałaś ani jednego znaku życia? Przepraszałem, kurwa Miśka nawet nie wyobrażasz sobie jak bardzo żałuje tego wszystkiego, wolałbym mieć wypadek, niż znowu ją spotkać, rozumiesz, nienawidzę jej- powiedział uderzając pięścią w murek. Zasyczał z bólu. Nie wiedziałam co robić.
-Przestań proszę- powiedziałam łapiąc się za głowę- nawet nie wiesz jakie to wszystkie było trudne, nawet nie wiesz jak bardzo chciałabym, żebyś był przy narodzinach Ali- powiedziałam opierając się o barierkę.
-Zaraz, Ala to moja córka?- powiedział uśmiechając się- Nawet nie wiesz jak się cieszę- powiedział chcąc przytulić mnie. Nie pozwoliłam mu na to, chciałam powiedzieć wszystko, co tylko sobie planowałam.
-Proszę, chcę skończyć- popatrzyłam na niego z politowaniem- Kocham Cię na tyle, że mogłam wrócić do Ciebie od razu, prawda, ale nie, nie mogłam na Ciebie patrzeć, nie mogłam podjąć tego jak mogłeś mi to zrobić, nie widziałam świata za Tobą, zresztą dalej go nie widzę, a gdy jeszcze dowiedziałam się o ciąży cały czas liczyłam na to, że to nas między sobą pogodzi, dziwne, że to ja się martwiłam, a teraz nie wiem co o tym wszystkim myśleć, z jednej strony ledwo wyrabiam bez Ciebie, a z drugiej, choć raz byłeś na lotnisku, żeby do nas przylecieć? No właśnie, Andrzej do cholery, to ty miałeś się starać nie ja!- zdenerwowałam się, ale każde słowo było szczerze, prosto z mojego serca, chciałam powiedzieć wszystko co leżało mi na sercu. Siatkarz szczerze się uśmiechnął. Kochał, kiedy się złościłam, podobno słodko wtedy wyglądałam.
-Kocham Cię Michalina- powiedział całując mnie. Pozwoliłam mu na to.
_____________________________________________
Wróciłam...
W końcu, dziewczyny tak bardzo przepraszam,
ale kompletnie nie miałam ochoty tutaj wchodzić,
ale Julita zawraca mi dupę już tyle czasu, że
musiałam wrócić, już oficjalnie. Chciałam, żeby
ten rozdział wyszedł jak najlepiej, wyszło średnio,
ale będzie lepiej :D Za mną mój pierwszy mecz Skry,
pierwsza rozmowa z chłopakami, nawet z Wojtkiem,
który jest już przecież w Cuprumie. Potwierdzam jedno
Karol to najlepszy człowiek na świecie. Jeśli ktoś chce
pogadać, podawać gg ------------------>
kc <3